– daję 6 łapek!

Czy każdy film inspirujący się prawdziwymi zdarzeniami stanowi element sztuki faktu? Możemy pokładać wiarę w hollywoodzkich produkcjach, bohaterami których uczyniono istniejące w rzeczywistości postacie? Czy twórcy celowo manipulują widzami, w ostatniej chwili wpływając na odbiór seansu poprzez umieszczenie pośród napisów końcowych fragmentów dokumentalnych?

Film Berga powinien być przejmujący ze względu na historię, jednak w zastanej formie staje się po prostu nudny.

Deepwater Horizon była półzanurzalną platformą wiertniczą, należącą do największego na świecie dostawcy mobilnych konstrukcji wykorzystywanych w morskim przemyśle wydobywczym paliw kopalnych, jakim jest spółka Transocean. Platforma zatonęła 22 kwietnia 2010 roku.

Pamiętacie jak tych kilka lat temu na językach całego świata była zalana ropą Zatoka Meksykańska? Obserwowaliśmy skutki największej w historii USA katastrofy ekologicznej jeszcze na długo po tragicznym wybuchu. Amerykański film przenosi nas w czasie i przedstawia przebieg wydarzeń od kuchni.

Twórcy stosują częsty zabieg nakreślenia sytuacji poprzez ustanowienie punktem wyjścia jednostki, biorącej udział w zdarzeniu. Poznajemy Mike’a Williamsa w zupełnie nieinteresujących okolicznościach. To szczęśliwy mąż i ojciec. W tej roli sztywny i niewiarygodny Mark Wahlberg. Brakuje mi związku emocjonalnego z postacią. Nie obchodzą mnie jego losy.

Wprowadzenie trwa zbyt długo. W końcu znajdujemy się na platformie wiertniczej. Niczego nie oczekujemy. Znamy przecież finał. Gdy w końcu nadchodzi – jest przedstawiony spektakularnie, ale widz oczekuje na niego w mękach. Wcześniej nie ma niczego godnego uwagi – czy to pouczającego czy np. zabawnego. Miałam poczucie marnowanego czasu.

Podpisuję się jednak obiema rękami pod nominacją filmu do Oscara za efekty specjalne. Były świetne! A usytuowane w końcowej części wspomnienie prawdziwych ofiar katastrofy wzrusza i budzi o wiele więcej emocji niż większość sekwencji nudnego filmu.


Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!

[R-slider id=”2″]

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply