Samotność w konserwatywnej społeczności, napiętnowanie, mobbing w pracy i bycie innym to główne motywy filmu Ivana I. Tverdovskyego. Natasha (bardzo dobra Natalia Pawlenkowa) przypomina zaniedbane kurczątko, które nie potrafi stanąć w swojej obronie. Choć już dawno przekroczyła 40-tkę, mieszka z matką i nie ma przyjaciół. Smutne i przerażone oczy budzą sympatię i nutkę współczucia, przez co automatycznie kibicujemy jej w walce o szczęście.
Zoologia – inna nie znaczy gorsza
Tverdovsky porusza temat wyobcowania i bycia innym w konserwatywnym społeczeństwie. Angażując w tym celu fantastyczne i nieco baśniowe motywy. Natasha jest taka jak inne kobiety, ale pod ubraniami skrywa wstydliwy ogon, który stawia ją gdzieś w pół kroku między człowiekiem a dziwnym wybrykiem natury. Zamknięta w sobie celebruje chwile ze zwierzętami w klatkach zoo. Choć sama jest wolna i niczego jej nie brakuje, znajduje się w potrzasku. Reżyser stara się kreować otaczająca ją rzeczywistość tak, by podkreślić motyw wyobcowania i uwięzienia.
Zoologia staje się niczym realistyczna baśń o poszukiwaniu szczęścia i klucza do akceptacji siebie. Reżyser ciekawie buduje postać i jej relacje z otoczeniem, ale ostatecznie ponosi klęskę. Powierzchownie traktuje temat braku akceptacji i inności, zatapia go w miłosnej ułudzie szczęścia. Tworzy tematyczny rozstrzał, który nie jest w stanie w pełni skupić się na jednym aspekcie, przez co tracimy z oczu, to co najważniejsze.
Film w dużej mierze staje się historią miłości i drogi do samoakceptacji. Natasha przegląda się w oczach mężczyzny, który zaczyna się nią interesować. Powoli ewoluuje, a na jej ustach pojawia się uśmiech. Sam obraz staje się nieco bardziej radosny i pełen humoru. Tverdovsky nie uderza w wysokie nuty powagi, traktuje swoich bohaterów z przymrużeniem oka, ale bez naiwności czy pobłażania. Ucieka w dość przyziemne metafory, aby pokazać, że inny nie znaczy gorszy.
Zoologia wciąga swoją wielowarstwową opowieścią o poszukiwaniu szczęścia, ale rozczarowuje przewidywalnymi wnioskami, które pozbawiają widza nadziei. Idzie na skróty, eksploruje zbędne motywy. Baśniowy potencjał został zmarnowany, a ogon pozostał w ukryciu. Dobrze wiadomo, że co z oczu, to z serca.