-daję 6 łapek!

Toksyczne rodzicielstwo, nieumiejętność odcięcia pępowiny i wyszukana wojna psychologiczna. Złotokap nie jest sielskim obrazem islandzkiej rodziny, a portretem codziennego zmagania się z własnymi słabościami i demonami. Ragnar Bragason pokazuje, że miłość może uskrzydlać, ale też odbierać oddech i wolność. 

Indíana (Sigrún Edda Björnsdóttir) jest Islandką z pokolenia na pokolenie. Żyje na przedmieściach Rejkjaviku wśród imigrantów, których wyjątkowo nie cierpi i woli unikać. Jej świat kręci się wokół syna Unnara (Hallgrímur Ólafsson) i złotokapu, który wyhodowała w swoim ogródku. Pozornie uporządkowane i szczęśliwe życie zmienia się, kiedy ministerstwo środowiska zaleca wycięcie wszelkiej roślinności, która nie jest rdzennie islandzka, a ukochany, dorosły syn zaczyna budować autonomiczne życie z kobietą u boku. Daniella (Karolina Gruszka) nie tylko odbiera matce syna, ale jest imigrantką z Polski – ucieleśnieniem wszystkiego, czego Indiana nienawidzi. 

Przeczytaj także: Pojedynek na głosy

Bragason tworzy portret kobiety, która brak matczynej miłości w dzieciństwie rekompensuje nadmierną troską i zaangażowaniem w życie syna. By zachować go dłużej przy sobie, wmawia mu różne choroby. I choć jej działania są wątpliwe moralnie, nie można jej odmówić zaradności. Poświęcając się rodzinie, do perfekcji opanowała grę pozorów i symulowania. 

Złotokap jest opowieścią o samotności i współzależności. Reżyser potrafi być kąśliwy wobec swoich bohaterów i bez lukrowania pokazuje ich wady. Do perfekcyjnie zorganizowanej rzeczywistości wprowadza obserwatorkę z zewnątrz, która wprowadza nowy porządek i dostrzega patologię zbudowanej relacji. Karolina Gruszka świetnie wypada wśród islandzkich aktorów, choć jej postać opiera się na stereotypach potrafi nadać jej ciepło i delikatność. 

Przeczytaj także: Daleko od Reykjawiku

Ten film prowadzi do gorzkiej refleksji, że nadmiar miłości potrafi stłamsić i zdusić. Do tego Bragason w dość przewrotny sposób pokazuje, jak wiele wspólnego mają Islandczycy i Polacy w postrzeganiu rzeczywistości. Film piętnuje ksenofobię i toksyczne rodzinne relacje, osadzając je w dramatyczno-komediowej otoczce. Niejednoznaczne zakończenie prowadzi do wielu interpretacji, dlatego warto samemu zobaczyć islandzką produkcję. Złotokap to kameralny dramat, który przyciąga barwnymi postaciami. 

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply