– daję 5 łapek!

Wojna dobiega końca. Na Śląsku powstaje obóz „Zgoda”, gdzie znajdują się Niemcy, Ślązacy i Polacy. Zdrajcy narodu polskiego mają zostać ukarani, a członkowie UB zaczynają budować nową, lepszą Ojczyznę. Zgoda stara się zajrzeć pod dywan, gdzie przez lata zamiatano mniej chlubne elementy historii. Wyciąga brud przemocy, połamanych ludzkich losów i okrucieństwa, ale robi to w impresyjny sposób. Maciej Sobieszczański buduje tylko fabularny szkielet, przez co trudno w jakikolwiek sposób zaangażować się w opowiadaną historię.

Zgoda

Zgoda

Anna (Zofia Wichłacz), Franek (Julian Świeżewski) i Erwin (Jakub Gierszał) – trójka przyjaciół, która obiecywała sobie, że zawsze będą razem. Rozdzielić mogła ich tylko śmierć, lecz uprzedziła ją wojna. Teraz Ania i Erwin znajdują się w obozie, w którym Franek czuje się coraz lepiej jako strażnik. Wchodząc w oficerki i chwytając pałkę, chciał ocalić miłość swojego życia. Wrzucony w sytuację, w której konformizm i pragmatyzm są sposobem na przetrwanie, zapomina o empatii i zrozumieniu. Miota się między wiernością przyjaźni i miłości a posłuszeństwem wobec przełożonych.

Sobieszczański wrzucił miłosny trójkąt do powojennych realiów, przyglądając się splątanym ludzkim losom. Zabrakło mu niestety pomysłu na naszkicowanie biografii bohaterów. Szczątkowe informacje nie pozwalają nam się zbliżyć do tych młodych ludzi. Stają się tylko figurami, które można scharakteryzować jednym słowem. Erwin jest zagubionym Niemcem, Anna bezbronną ofiarą, a Franek chłopcem zaślepionym przez miłość. O ile aktorzy starają się dodać jakiejś głębi swoim postaciom, trudno uwierzyć w ich trud, kiedy jawią nam się jako pozbawieni przeszłości.

Zgoda

Zgoda

Zgoda momentami przywodzi na myśl Syna Szawła. Z naturalizmem i trzęsącą się kamerą niesie w sobie komentarz do mniej znanej historii Polski i ziem śląskich. Sobieszczański niestety nie potrafi wykorzystać potencjału tematu, przez co tylko poszczególne elementy wydają się intrygujące. Sekwencje pracy w obozie są dobrze zrealizowane i pełne mrocznej aury, co z powodzeniem przyćmiewa rozkrzyczane i chaotyczne sceny pomiędzy komunistami, liczącymi na lepsze życie w nowej rzeczywistości. Ten film to zmarnowany potencjał ciekawej opowieści, w której bohaterowie są od początku do końca martwi.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply