-daję 6 łapek!
Janek (Mikołaj Chroboczek) i Marzena (Magdalena Celmer) zmierzają do chatki gdzieś na uboczu. W samochodzie można wyczuć gęstą atmosferę, a małżonkowie pełni są wzajemnych pretensji o ponad godzinne spóźnienie. Czy jadą na wakacje? Do znajomych? W Zgniłych uszach to właśnie cel wyprawy i ich relacje znajdują się w centrum opowieści. Piotr Dylewski zabiera nas terapię i pokazuje, że psychodrama może nieźle zaboleć.
Chatka w odosobnieniu staje się świadkiem emocjonalnej walki bokserskiej między Jankiem a Marzeną. Małżeństwo z krótkim stażem staje w obliczu pierwszego kryzysu. Chociaż ze sobą rozmawiają, od jakiegoś czasu nie potrafią się porozumieć. Z pomocą przychodzi Henryk (Michał Majnicz), który nieco niekonwencjonalnymi metodami powoli rozbiera bohaterów z ich warstw ochronnych, wydobywając na światło dzienne ich wzajemne żale, tajemnice i tłumione emocje. Pozornie błahe rozmowy zawierają kluczowe pytania, które wyprowadzają oboje z ich strefy komfortu. Gdyby tego było jeszcze mało na horyzoncie pojawia się przeszczęśliwe małżeństwo Salome (Paulina Komendna) i Filip (Piotr Choma).
W rzeczywistości wykreowanej przez Henryka nic nie jest przypadkowe, a każde zdarzenie powinno prowadzi do większego zrozumienia małżeńskich problemów. Piotr Dylewski gwarantuje terapię szokową, prowokuje i uwodzi. Sprawia, że nieistotne elementy nabierają znaczenia. Każdy gest czy słowo mają wpływ na drugą osobę i budują relację.
Przeczytaj także: Młodzi i Film – co zobaczyć?
Zgniłe uszy w ciekawy i wciągający sposób przedstawiają jednodniową wycieczkę, która diametralnie odmieni życie bohaterów. Dylewski żongluje nastrojami: wprowadza nieco komedii, thrillera i dramatu. Wszystko otacza nutką tajemniczości i aurą jakieś emocjonalnej ulotności. Bywa śmiesznie, jest i groźnie, a my – tak jak bohaterowie – dajemy się wciągnąć w psychologiczną grę, która obnaży ich prawdziwe emocje. Psychoterapia Henryka nie zawsze jest bezpieczna, ale razem z Jankiem i Marzeną mamy nadzieję, że skuteczna.