Kinga Dębska nie przestaje przyglądać się kobietom w kryzysie. Fenomenalne Moje córki krowy pokazywały siłę siostrzanej miłości, przeciętny Plan B dawał nadzieję na dobre nowe początki, a Zabawa, zabawa jest o spadaniu na samo dno. Dębska pozbawia widzów pretekstów do śmiechu, nie puentuje dosadnym dowcipem przerażającej rzeczywistości kobiet pogrążających się w alkoholizmie. Ten film jest najpoważniejszy w dorobku reżyserki, a przy tym – niestety – najsłabszy.
Do dna, na dno…
Trzy kobiety – nie łączy ich prawie nic oprócz problemu z alkoholem. Dwudziesto-, czterdziesto- i sześćdziesięciolatka mogą mówić o tym, że odniosły sukces. Wiodą uporządkowane życie, w którym niemal każdy dzień wypełnia szklaneczka czegoś mocniejszego. Magda (Maria Dębska) – najmłodsza – pochodzi z katolickiej rodziny z surowymi zasadami. Do stolicy przyjechała na studia i szybko przekonała się, że miasto daje wiele różnych możliwości – nie tylko pracę i naukę. Dorota (Agata Kulesza) to szanowana pani prokurator. Mieszka w pięknej willi, ma uroczego synka i zaangażowanego męża. Mimo wszystko z łatwością wpada w kłopoty i ramiona przystojnych mężczyzn. Teresa (Dorota Kolak) jest cenioną chirurg dziecięcą. Pewnego dnia staje do stołu operacyjnego pod wpływem alkoholu.
Dębska pokazuje temat, który do tej pory nie był obecny w polskim kinie. Wychodzi poza prowincję i małomiasteczkowe problemy klasy średniej i przygląda się kobietom, które potrafią się maskować, odnosić sukcesy i funkcjonować w życiu codziennym, wypierając ze swojej świadomości kłopoty z alkoholem. Dębska unika przaśnej i prześmiewczej formy, gdzie wpadki i wypadki stają się źródłem humoru. I choć przyświeca jej dobry cel, fabularnie nie potrafi udźwignąć tematu.
Trzy oddzielne historie nie są ze sobą niczym powiązane. To przypadkowe postaci, które zostały pokazane w filmie i nie czuć między nimi żadnego związku, dlatego struktura opowieści wydaje się nieco przypadkowa. Wydaje się, że jedynym elementem wspólnym jest dwóch policjantów (tylko tylu posiada Warszawa!), którzy uparcia próbują panie badać alkomatem. To jednak za mało, by dać się wyrwać ze schematycznego powtarzania. Każda z bohaterem dochodzi do punktu, który powinien zmienić ich życie, stać się otrzeźwiającym policzkiem wymierzonym przez los. Po traumatycznym przeżyciu nadchodzi moment na refleksję i próbę wyjścia z nałogu. Wzloty i upadki napędzają akcję, ale są tylko serią powtórzeń.
Alkohol lekarstwem na zło świata
Zabawa, zabawa miała być kinem środka i w angażujący, ale nieobciążający sposób opowiadać o kobietach na życiowym zakręcie. Zabrakło jakiejś werwy i iskry. Magda, Dorota i Terasa powielają ten sam schemat, a ich alkoholizm wynika z otoczenia. Magda pije, ponieważ udało jej się wyrwać z prowincji. Dorota, ponieważ zdradzał ją mąż. Dla Teresy wódka jest lekarstwem na samotność i trudne relacje z córką. Za mało w tych historiach swady i psychologicznego pogłębienia, przez co trudno zaangażować się w losy bohaterek.
Kinga Dębska filmem Moje córki krowy pokazała, że potrafi opowiadać o sprawach trudnych i bolesnych. Niestety w Zabawa, zabawa zabrakło jej fabularnej dosadności, ciętego dowcipu i angażujących punktów kulminacyjnych. To trzy oddzielne, wtórne opowieści, w których bohaterki poruszają się w ramach dobrze znanych schematów. Nie można odmówić reżyserce charyzmy we wkraczaniu w rejony do tej pory nie eksplorowane przez kino polskie. Szkoda tylko, że zabrakło werwy, nieco odwagi i pomysłu na sprawniejsze połączenie opowiadanych historii. Bywa nudno i nie prowokuje do myślenia, a to chyba największy zarzut wobec filmu, który mógł być intrygującym pionierem poruszającym sprawy ważne i trudne.