Białe kłamstwo czy szczera prawda? Życie w świecie pozorów czy konfrontowanie się z własnymi lękami? Nicole Holofcener zabiera nas do świata 40-latków, którzy znajdują się na rozdrożu i muszą podjąć decyzje dotyczące przyszłości. You Hurt My Feelings przygląda się przede wszystkim dorosłym, którzy zaczynają wątpić w siebie i swoje umiejętności. Ich emocjonalna nieporadność przyciąga uwagę, a dojrzałość dodaje całości głębi.

Beth (Julia Louis-Dreyfus) pracuje nad swoją drugą książką. Pierwsza, zawierająca wspomnienia z jej trudnego dzieciństwa, została wydana i osiągnęła satysfakcjonujący sukces. Teraz pojawia się presja i oczekiwanie, że stworzona przez nią fikcja będzie równie dobra. Jej mąż, Don (Tobias Menzies) jest terapeutą, który z każdą kolejną sesją zaczyna wątpić, czy wybrał dobrą ścieżkę zawodową. Oboje tworzą dobre małżeństwo, które idzie przez życie bez większych zawirowań, kibicują sobie nawzajem i wspierają dorastającego syna (Owen Teague). W wędrówce przez życie towarzyszą im siostra Beth, projektantka wnętrz Sarah (Michaela Watkins) i jej mąż, aktor Mark (Arian Moayed).

Przeczytaj także: Magazine Dreams

Nicole Holofcener chwyta codzienność. Nie szuka w życiu swoich bohaterów wielkich chwil i ważnych momentów. Przygląda się temu, jak płyną przez życie, a okoliczności, które napotykają na swojej drodze dają im przestrzeń do rozmyślań. Kiedy Beth przypadkiem podsłuchuje męża, który dzieli się z przyjacielem przemyśleniami na temat jej książki, jej świat wywraca się do góry nogami. Choć jego małe kłamstewka można uzasadnić troską i chęcią wsparcia, Beth zaczyna wątpić w jego szczerość i dobre intencje. 

You Hurt My Feelings pełne jest wątpliwości i rozważań na temat prawdy i ułudy, a także tego jak inni postrzegają nasze działania. Holofcener pokazuje zagubionych dorosłych, którzy zmagają się ze swoim ego, oczekiwaniami otoczenia i wymaganiami narzuconymi przez samych siebie. Reżyserka doskonale balansuje między powagą i humorem, a jako autorka scenariusza daje nam kilka naprawdę dobrych dialogów. Spotkanie Loui-Dreyfus, Menziesa, Watkins i Moayeda na ekranie jest naprawdę hipnotyzujące. W ich naturalności tkwi prawdziwa siła. Nikt nie sili się na aktorską szarżę, a ich obecność niesie w sobie dobrą energię. Potrafią zbudować scenę jednym gestem czy spojrzeniem, pokazując kruchość i wątpliwości swoich bohaterów.

Przeczytaj także: The Pod Generation

Cieszy mnie fakt, że oglądamy na ekranie dojrzałych i mądrych ludzi, którzy dość racjonalnie podchodzą do swoich problemów i popełnianych błędów. You Hurt My Feelings wypełnione jest rozmowami o tym, kiedy mówić szczerą prawdę, a kiedy lekko podkolorozowywać rzeczywistość, by nie zranić uczuć drugiej osoby. Ten film jest pełen empatii, zrozumienia i ciepła. Holofcener przytula swoich bohaterów, a my robimy to razem z nią.

daję 7 łapek!

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply