Marta Prus wyreżyserowała film Over the Limit i wprowadziła nieco zamieszania wśród polskich dokumentów. Film był pokazywany na zagranicznych festiwalach, zbiera same pozytywne recenzje i trudno o nim zapomnieć. Nam reżyserka opowiedziała o gimnastyce artystycznej, uporze i intuicji w wyborze tematu.
Jesteś uparta?
Myślę, że tak. Ale nie na zasadzie, że pokażę i udowodnię światu, że dam radę. Szanuję odmowy w relacjach prywatnych, ale nie do końca rozumiem je na poziomie instytucjonalnym. To jest przypadek tego filmu. Znałam dobrze swoje zamiary. Wiedziałam, że celem tej opowieści nie było szkodzenie. Uważałam, że dlaczego miałby nie powstać.
Skąd pomysł? Dlaczego kierunek Rosja?
Wynikało to z faktu, czym jest gimnastyka artystyczna w Rosji. Rosjanki wygrywają wszystkie złote medale od 20 lat. Za tym sukcesem stoi Irina Viner. Ciekawiło mnie, jak to jest możliwe, że z jednego miejsca wychodzą wszystkie mistrzynie. Poza tym zobaczyłam panią Irinę – jak wygląda, w jaki sposób mówi i jaką jest charyzmatyczną postacią. Ona jest żoną jednego z najbogatszych ludzi na świecie, dlatego pomyślałam, że udałoby się wprowadzić kontekst polityczny. Ale nie widziałam go w rzeczywistości.
Jak wyglądało spotkanie z Iriną?
Nie było łatwo ją spotkać. Nie odpisywano maile, ani nie odbierano telefonów, dlatego pomyślałam, że powinnam pojechać do Rosji podczas zawodów. Wydawało mi się, że w sytuacji bardziej publicznej uda mi się do niej dotrzeć. Na miejsce trzeba było dostać się trochę nielegalnie przez niezamknięte tylne drzwi. Ten świat jest zupełnie odcięty, dlatego mnie, jako młodego twórcę, jeszcze bardziej to mobilizowało do działania. Pani Irina wzbudzała we mnie na początku postrach, ale dzięki temu poczułam wyzwanie. Ona w rzeczywistości jest taka jak w filmie. Ludzie wokół niej stają na baczność. Jest totalnym władcą tego świata. Spodobało mi się, że jest taką metaforą prezydenta w tym kraju. Z nią się nie dyskutuje, nie można się jej przeciwstawić.
Rita pojawiła się w twoim filmie od początku?
Zauważyłam ją na tych zawodach. Bardzo mi się spodobała. Zapytałam ją, co myśli o tym, żeby powstał o niej film. Zgodziła się. Poznałam ją 3,5 roku przed pierwszymi zdjęciami. Przez ten czas miałam z nią kontakt. Obserwowałam, co się z nią dzieje. Przyglądałam się też Yanie, która została dwukrotną Mistrzynią Świata. Ale dla mnie wyniki nie były istotne. Yana i Rita były dla siebie jedynymi rywalkami, dlatego zaczęłam się zastanawiać, jak to jest mieć swoją jedyną przyjaciółkę za rywalkę. Okazało się, że one są tak nauczone, że każda walczy sama ze sobą i nie patrzy na wyniki innych. Wymieniają się doświadczeniami, wspierają się w szczery sposób i lubią, ale nie są jakimiś wielkimi przyjaciółkami. Zrezygnowałam z przedstawienia ich relacji, ponieważ nie było między nimi ani wielkiej przyjaźni, ani rywalizacji.
Oglądając ten film, zastanawiałam się, w którym momencie Rita wybuchnie. Wyjdzie i trzaśnie drzwiami.
Rita taka nie jest. Myślę, że ona wytrzymuje baty, ponieważ jest do nich przyzwyczajona. Zachowanie trenerek uważa się za słuszną metodę. Rita nie brała słów Iriny do siebie. Irina w ten sposób traktuje wszystkich, dlatego nikt nie odbiera tego jednostkowo. Jest takim policjantem, od którego każdy obrywa. Rita mówiła mi, że najbardziej przeżywała słowa Aminy, swojej trenerki. To z nią była codziennie. Bardzo dobrze się znały, dlatego Amina wiedziała, co ją naprawdę zaboli. Mimo wszystko potrafiła odciąć się od tego, co działo się na treningach czy zawodach. Po wyjściu z sali żyła swoim życiem. Zazdrościłam jej tej umiejętności i bardzo mnie zainspirowała.
Ile czasu trwała realizacja filmu?
Przez trzy lata jeździłam na zawody i próbowałam przekonać Irinę, aby zgodziła się na ten film. Jednocześnie uczyłam się rosyjskiego, ponieważ nie wyobrażałam sobie, żeby nie rozumieć, co mówią moje bohaterki. Zdjęcia trwały 100 dni, a montaż rok.
Czy Rita postawiła ci wyraźne granice? Często mówiła „nie”, kiedy chciałaś wejść nieco dalej z kamerą?
Rita mówiła zdecydowane „nie”, jeśli chodzi o życie prywatne. To była jedna z większych trudności, podczas robienia tego filmu. Poza tym ona nie robiła ciekawych rzeczy w czasie wolnym. Traktowała go jako odpoczynek. Nie miała znajomych, nie miała innych zainteresowań.. Miałam przeświadczenie, że nie znajdę tam nic więcej. Kiedy dowiedziałam się o chorobie taty, zrozumiałam, dlaczego tak bardzo chroniła swój dom.
Czy twoje bohaterki widziały gotowy film?
Rita widziała film jako pierwsza. Zaprosiliśmy ją do Warszawy. Zostawiłam ją samą w pokoju, żeby miała komfort oglądania. Pod koniec była bardzo zapłakana i powiedziała, że mi dziękuje. Z Iriną było trudniej. Kiedy zobaczyła pierwszą scenę ze sobą, powiedziała, że nie zgadza się, aby w filmie były przekleństwa. To wszystko wydarzyło się na kilka dni przed premierą w Amsterdamie. Początkowo Irina mówiła, że w takim razie premiera się nie odbędzie. Na szczęście pojawiła się propozycja „wypikania” przekleństw. Kiedy Irina zobaczyła cały film, odeszła od tego pomysłu. Ostatecznie pojechała z nami na premierę do Amsterdamu, gdzie powiedziała, że ten film jest świetny, ponieważ pokazuje, jak było naprawdę.
Irina zdaje sobie sprawę, jak ludzie mogą ją odbierać. Ma jednak świadomość, że jest skuteczna, a dla niej ważne są wyniki. Rosjanie, którzy mają duże osiągnięcia i pieniądze, a w związku z tym poczucie władzy, czują swoją potęgę. Nie przejmują się tym, co ludzie o nich myślą, oni wiedzą swoje.
Czy macie ze sobą kontakt z Ritą?
Nie ma tutaj mowy o wielkiej przyjaźni. Piszemy do siebie od czasu do czasu. Zaprosiła mnie na swój ślub, ale to nie jest taka bliska relacja, którą miałam z każdym moim bohaterem. Nie było zależności między nami. Każda z nas realizowała swój cel. W poprzednich filmach, realizowanych w szkole, te relacje były bardzo bliskie i intensywne.
Czy do realizacji zdjęć w Rosji były potrzebne pozwolenia?
Do miejsca, gdzie odbywały się treningi, trzeba było mieć przepustkę i pozwolenia były wymagane na zawodach. Dwa razy nie udało nam się ich zdobyć: w Izraelu i na Igrzyskach Olimpijskich. Można było wykupić prawa do filmowania występu Rity. Uważam, że lepiej, że go nie ma w finale filmu. Jest taka cisza i człowieczeństwo. Nie tylko sport i wyniki, ale melancholia i cena, którą płaci za ten wysiłek.
„Over the limit” to upór i sporo szczęścia.
W tym filmie wydarzyły się trzy cuda: fakt, że mogłam go zrobić, do tego po swojemu i że na koniec Irina dała mi na to przyzwolenie.