„Jesteśmy naszymi wspomnieniami” – mówi Christos Nikou podczas rozmowy o swojej najnowszej produkcji.
W Wenecji zauważyła go Cate Blanchett i zaproponowała współpracę. Uczył się na planach Yorgosa Lanthimosa, aż sam stał się przedstawicielem nowej greckiej fali filmowej. Christos Nikou w „Niepamięci” opowiada o świecie, w którym szaleje pandemia amnezji. Zastanawia się nad rolą naszej pamięci i tożsamością człowieka.
Skąd w twojej głowie pojawiła się ta historia i dlaczego zainteresowałeś się tematem pamięci?
To bardzo osobista opowieść. W trakcie pisania scenariusza zmagałem się ze stratą mojego taty. Starałem się zrozumieć, jak działa nasza pamięć i dlaczego jest selektywna. Interesowało mnie to, jak zdarzenia traumatyczne czy bolesne zostają z niej usuwane. Zastanawiałem się, co może się z nami stać, jeśli stracimy pamięć. Czy zmieni się nasz sposób życia i czy będziemy w stanie nadal funkcjonować. A może stracimy naszą tożsamość. W końcu jesteśmy naszymi wspomnieniami. To one nas kształtują.
W mojej głowie pojawiało się wiele pytań na temat pamięci, a oprócz tego zawsze byłem zafascynowany filmami na ten temat. Opowieściami, które stwarzają nowy świat takimi, jak filmy Charliego Kaufmana czy Spike’a Jonze. Na przykład „Truman Show” jest dla mnie wyjątkowy – ta produkcja sprawiła, że w wieku 14 lat zapragnąłem zostać filmowcem. W „Niepamięci” starałam przenieść się na ekran różne inspiracje i stworzyć świat, w którym ludzie bardzo łatwo zapominają, a amnezja szerzy się niczym wirus.
Konsultowałeś się z psychologiami i psychiatrami podczas pracy nad filmem, by wiarygodnie oddać stan amnezji?
Nie chciałem tego robić. Ten film jest pewną alegorią na temat naszej koncentracji i pracy. Choć nie uciekam od wiarygodności i realizmu, nie szukałem kontaktu ze specjalistami. Podążałem za intuicją.
Angielska wersja tytułu brzmi „Apples”. Dlaczego zdecydowałeś się akurat na ten owoc? W końcu nie jest on jedynym, który pozytywnie działa na naszą pamięć.
Jabłka są moim ulubionym owocem. Mój tata często po nie sięgał. Potrafił zjeść ich siedem albo osiem w ciągu dnia. To było dla mnie takie połączenie pomiędzy filmem a moim życiem. Do tego przewrotnie pomyślałem o pewnym logo, które zajmuje bardzo dużą przestrzeń w naszym życiu. To taka alegoria pomiędzy pamięcią a technologią.
Oglądając ten film i działania Arisa po utracie pamięci zaczęłam się zastanawiać, czy pamięć jest naszym darem czy przekleństwem.
Mam nadzieję, że darem. W końcu wspomnienia są czymś, co po nas pozostaje. Kiedy odchodzimy z tego świata, zostajemy w pamięci tych, którzy pozostali. Czuję, że jak stawiamy czoła, nawet tym trudnym rzeczom, stajemy się przez to silniejsi i możemy czerpać wnioski z przeszłości. Wspomnienia pomagają nam dojrzewać i wzrastać.
Współcześnie wiele z naszych wspomień jest uchwyconych przez zdjęcia czy filmiki, które znajdują się w social mediach. Mam wrażenie, że to taka nasza zewnętrzna pamięć. Czy właśnie dlatego zdecydowaliście się na kadr 4:3?
Terapia, której podejmuje się główny bohater, w jakiś sposób jest komentarzem dotyczącym social mediów i tego, jak ludzi się w nich zachowują. Aris dostaje listę zadań do wykonania. Niektóre rzeczy ukrywa, a potem stara się nadrabiać i wykonywać polecenia, dokumentując swoje działania przy pomocy Polaroida. Gotowe zdjęcia zamieszcza w specjalnym albumie, który jest oceniany przez lekarzy. Wydaje mi się, że dokładnie tak samo zachowują się ludzie w social mediach. Pokazują tylko to, co chcą pokazać. Podejmują się tylko tematów, które są dla nich wygodne. Wydaje mi się, że czasami bardziej martwimy się o to, jak będzie wyglądało zdjęcie, a nie skupiamy się na doświadczaniu danej chwili.
Ta dokumentacja życia jest częścią programu leczniczego, w którym bierze udział Aris. Wykonuje on pewne czynności, których, według jego lekarzy, każdy człowiek doświadcza choć raz w swoim życiu. Jak wybraliście te kluczowe wydarzenia?
Staraliśmy się znaleźć takie momenty, które są wspólne dla większości ludzi. Stąd pomysł, by pierwszym zadaniem była jazda na rowerze. W dzieciństwie uczymy się tej czynności i zostaje ona z nami przez całą dorosłość. Pomyśleliśmy też, że być może każdy z nas doświadczy takich rzeczy, jak skakanie do basenu, wypadek czy stłuczka samochodowa. Każde z tych wspomnień prowadzi do różnych emocji. Wypadek wywołuje strach, seks z obcą osobą prowokuje ekscytację i pożądanie. Szczerze mówiąc, wiele z doświadczeń prezentowanych na ekranie wynika z mojej przeszłości.
Twój film opowiada o utracie pamięci. Wiele wspomnień tracimy z biegiem czasu. Zastanawiam się, czy jest taka rzecz, którą chciałbyś zachować na zawsze. Taki moment, którego nigdy nie zapomnisz.
Staram się pamiętać wszystko, co mnie dotyczy i otacza. Nie usuwam niczego z mojej pamięci. Gdybym miał jednak wybierać, to z pewnością chciałbym zachować wszystkie wspomnienia z najbliższymi mi osobami i moją rodziną.
Z twoim filmem wiąże się ciekawe wspomnienie dotyczące Cate Blanchett. Czy mógłbyś mi opowiedzieć, jak dołączyła do tego projektu?
Wszystko wydarzyło się w Wenecji, gdzie byłem ze swoim producentem z Lava Films. Rano przed pierwszym pokazem filmu, dostałem wiadomość, że Cate Blanchett chce się ze mną spotkać. Widziała film i bardzo jej się spodobał. Dość szybko zrozumieliśmy, że mówimy tym samym językiem, mamy podobny język filmowy i wrażliwość. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że chcemy ze sobą współpracować. Cate zaproponowała, że chciałabym ze mną pracować przy następnym projekcie jako aktorka i producentka. Akurat pracowałem nad scenariuszem z inną obsadą, dlatego zaproponowałem jej, żeby dołączyła do mnie jako producent. Zaangażowała się również do pracy przy „Niepamięci” jako producent wykonawczy. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko i zaczęliśmy ze sobą współpracować dwa tygodnie po Wenecji.
Hollywoodzka gwiazda na pokładzie chyba dodaje projektowi skrzydeł i daje więcej możliwości. Czy to dla ciebie dodatkowa presja?
To na pewno wyzwanie. Ale dzięki niemu zacząłem marzyć na innym poziomie. Chcę realizować projekty z większym budżetem. Mogę pracować z aktorkami i aktorami, których podziwiam. Moja ekipa może być taka, jak sobie wymarzę. Nie chcę nakładać na siebie ograniczeń i iść na kompromisy. Zależy mi na tym, aby przenosić na ekran to, co znajduje się w moim umyśle.
Kolejne marzenie powoli zaczyna się spełniać. Pracujesz nad swoim anglojęzycznym debiutem, w którym zagra Carey Mulligan. Możesz opowiedzieć o „Fingerrnails”?
To opowieść o świecie, w którym brakuje romantyzmu i miłości. Ludzie starają się je ponownie odnaleźć w swoim życiu. Są zdesperowani w swoich działaniach. Jest w tym filmie nieco komedii romantycznej i dramatu. Zdjęcia rozpoczniemy na początku przyszłego roku, a na razie dopracowuję scenariusz i zajmuję się castingiem pozostałej obsady. Nie mogę się doczekać, kiedy wejdziemy na plan.