Rodzinne zawirowania. Niewyjawione tajemnice. Niedopowiedzenia, które budują ciszę między partnerami. Czas tworzy wyrwę, którą nie sposób wypełnić w taki sposób, by życie wróciło na szczęśliwe tory. Bartosz Konopka przenosi na ekran powieść Wojciecha Chmielarza, ale daleko mu do gatunkowej czystości. Wyrwa to emocjonalna huśtawka, nierówna akcja i momentami mocno przerysowane dialogi. 

Maciej (Tomasz Kot) wygląda na zmęczonego życiem. Założył rodzinę, dorobił się mieszkania, dwóch córek i ambitnej żony, której pracy i artystycznych, pisarskich zapędów nie rozumie. Sam będący trybikiem w korporacyjnej maszynie, zapracowuje się, by doskoczyć do warszawskich standardów i wpisać się w klucz sukcesu klasy średniej. Kiedy pewnego dnia Janina (Karolina Gruszka) ponownie wyjeżdża na spotkanie z bohaterką swojego artykułu, Maciej nie kryje frustracji. Ciągłe kłótnie męczą ich oboje, coraz częściej udowadniając, że coś się między nimi wypaliło. Niestety wkrótce okaże się, że ich nieprzyjemna wymiana zdań była tą ostatnią, jaką mieli okazję odbyć. Janina wracając do domu, ulega wypadkowi. Ginie na miejscu, a na horyzoncie pojawiają się tajemnice, o których nie wiedział jej mąż.

Przeczytaj także: I love my dad

Wyrwa zaczyna się niczym thriller. Mamy śmierć w tajemniczych okolicznościach i męża, który za wszelką cenę próbuje dowiedzieć się czegoś więcej o ostatnich chwilach swojej żony. Niestety z każdą kolejną minutą film wędruje w nieco bardziej groteskowe rejonu. Wszystko byłoby w porządku, bo humor uderza tutaj w punkt, podkreślając absurd sytuacji, w której znalazł się główny bohater. Jednak to, co zgrzyta najbardziej, to brak konsekwencji w prowadzeniu narracji. Konopka staje w rozkroku między byciem na serio a puszczaniem oka do widza. Sama historia ma w sobie ogromne pokłady emocji, a w niektórych scenach zostaje sprowadzona do mema i żartu.

Muszę jednak przyznać, że moment, kiedy na ekranie pojawia się upadły aktor Kamil Wojnar (Grzegorz Damięcki), z którym Janina miała romans, jest niezwykle barwny. Kot i Damięcki tworzą charyzmatyczny duet mężczyzn w poszukiwaniu prawdy, którzy – choć byli rywalami – ramię w ramię próbują rozwikłać zagadkę. Relacja skonstruowana na opozycji karmi się aktorską energią i daje przestrzeń na komediowe akcenty. Nie sposób powstrzymać się od śmiechu, kiedy oboje w przebraniu próbują wymierzyć sprawiedliwość lokalnemu, mazurskiemu, bandycie. Niestety cała ta sekwencja zdaje się wyjęta z zupełnie innego filmu. 

Przeczytaj także: Wróg doskonały

Bartosz Konopka wraz z operatorem Piotrem Niemyjskim tworzy ciekawe wizualne tropy. Buduje swój świat na opozycjach: szklane, nieco klaustrofobiczne przestrzenie Warszawy i oddychające Mazury. Elegancja korporacyjnej rzeczywistości zestawiona z szaleństwem i luzem prowincji. To dwa światy, w których funkcjonowała Janina, które dawały jej coś zupełnie innego. Wyrwa opowiada nie tylko o różnych rzeczywistościach przestrzennych, ale też emocjonalnym oddaleniu, które budowało się między bohaterami przez lata. Pokazuje zmiany, które zachodzą w ludziach i stara się poszukiwać odpowiedzi, dlaczego osoby, które kiedyś się kochały, coraz mniej mają ze sobą wspólnego. Konopka próbuje stawiać pytania, ale nikną one w narracyjnym bałaganie. 

Z pewnością największym plusem Wyrwy jest obsada. Kot i Damięcki spisują się na medal. Ten pierwszy ma w sobie pewną nostalgię, która doskonale sprawdza się na ekranie. W zderzeniu z odrobiną szaleństwa reprezentowaną przez Damięckiego powstaje mieszanka wybuchowa, która rozjaśnia dość ponurą opowieść. Niestety zabrakło spójności w budowaniu historii. Dialogi, pełne wulgaryzmów, nie zawsze brzmią naturalnie, a słowne potyczki czasami ocierają się o śmieszność. 

Intencje Wyrwy są po właściwej stronie. Pod powłoką thrillera miała zostać przemycona refleksja o budowaniu relacji, radzeniu sobie ze stratą i odkrywaniu własnych słabości. Tymczasem Konopka wprowadza gatunkowy chaos. W pewnym momencie nie wiemy, czy oglądamy thrillera, dramat rodzinny, kino zemsty czy czarną komedię. Ten brak konsekwencji irytuje i sprawia, że ten film dość szybko wypadnie z pamięci.

daję 5 łapek!

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply