„Jeśli mamy być razem, musimy mało rozmawiać” mówi jeden z bohaterów Wszystko zostaje w rodzinie. To przewrotne stwierdzenie, które pada w małżeńskiej kłótni jest w opozycji do tego, co działo się dotychczas. Młody Aldo (Luigi Lo Cascio) pragnie żyć w prawdzie, więc bez głębszego namysłu przyznaje się żonie do zdrady. Vanda (Alba Rohrwacher) nie reaguje tak, jak on się tego spodziewał i zaczyna się skomplikowana rodzinna wojna, w której niezamierzonymi ofiarami są dzieci.
Daniele Luchetti zaczyna swój film w bergmanowskim duchu, portretując związek w rozpadzie, ale też niemożność całkowitego odejścia od siebie. Aldo i Vanda mają dwójkę dzieci, które z boku przyglądają się rodzicielskim potyczkom. W grę wchodzi nie tylko podział opieki, ale przede wszystkim łapczywe poszukiwanie szczęścia. Dorośli są zagubieni we własnych relacjach, wykorzystują Annę i Sandro do własnych celów, a ci muszą płacić emocjonalne koszty niestabilnej codzienności.
Wszystko zostaje w rodzinie zabiera nas na prawdziwą karuzelę emocji, pokazując związek dwojga ludzi, którzy do perfekcji opanowali niewyjawianie swoich intencji, lawirowanie wśród trudnych emocji i unikanie odpowiedzialności za swoje czyny. Luchetti potęguje wrażenie chaosu panującego w ich życiu przez zaburzenie chronologii opowiadania. Przeskakuje między latami 80., kiedy pojawiła się poważna rysa na ich małżeństwie, a współczesnością. Pokazuje ich niedopasowanie i desperację. Kiedy się na nich patrzy, aż chce się ich wysłać na terapię.
Włoski reżyser opowiada o rodzinnych relacjach, bez nachalnej łopatologii pokazuje, jak wzorce wyniesione z dzieciństwa mogą procentować w dorosłym życiu. Stara się nie oceniać swoich bohaterów. Nie opowiada się po żadnej ze stron, choć w finale doskonale puentuje małżeńskie potyczki. Wszystko zostaje w rodzinie to film poruszający, ale o umiarkowanej temperaturze emocjonalnej. Włoskie sceny z życia małżeńskiego.
daję 6 łapek!