8 – daję 8 łapek!

„Wszyscy albo nikt”. O czym? O irańskiej rewolucji islamskiej (czy aby na pewno?). Jak? Niewątpliwie nietuzinkowo. Wielkie tragedie paradoksalnie przedstawiane z przymrużeniem oka. A owe oko mruży naoczny świadek tej prawdziwej historii.

wszyscy albo nikt

Słów kilka dla tych, którzy nie lubią, gdy zdradzi im się przed seansem zbyt wiele. Dlaczego już pierwsze minuty filmu sprawią, że nie będziecie w stanie pozwolić sobie na przerwanie seansu?

Słyszymy płynnie poprowadzoną narrację. Nasz przewodnik ma przyjemny głos i od razu zauważalne jest jego poczucie humoru. Może nawet trochę czarne? Jak wtedy, gdy zapewnia, że jego matka była bardzo mądrą kobietą. Nauczyła się czytać w wieku 67 lat, a zmarła mając 68 (co zostało oczywiście zobrazowane).

Obrazy płyną za słowami narratora. Uwagę przyciąga różnorodność, zgrabny montaż, ciekawe wykorzystanie animowanych elementów. Wszystko utrzymane w szybkim tempie, które niepostrzeżenie i nieodwołalnie wciąga nas w prezentowany świat. Sprzyja temu też cudowny i idealnie wpleciony w obraz soundtrack.

Hibat przedstawia swoją rodzinę. Obserwujemy go od maleńkości, z miejsca pojawia się sympatia do bohatera i po chwili czujemy się z nim związani – nim jeszcze historia na dobre się zaczęła.

Słów kilka dla tych, którzy jednak nie spoczną, nim nie doszukają się w recenzji nakreślenia fabuły.

W latach 70. nasilają się protesty przeciw panującemu od dekad w Iranie okrutnemu szachowi. Wśród aktywnie zaangażowanych w politykę młodych ludzi jest Hibat Tabib. Trafia do więzienia, a lata tam spędzone nadadzą jego osobowości kształt, który już się nie zmieni.

wszyscy albo nikt

Kiedy szach Mohammad Reza Pahlawi obchodzi urodziny, więźniom nakazuje się ich celebrację poprzez jedzenie przywiezionych z tej okazji ciastek. Hibat jako jedyny buntuje się i trafia do izolatki, w której jest miesiącami torturowany. Błahy z pozoru akt czyni go bohaterem i symbolem walki z reżimem.

Nie spodziewajcie się jednak kolejnego obrazu więziennego utrzymanego w szarości i smutku. Z historii przecież wiemy, że szach zostanie obalony, a władzę przejmie Ruhollah Musawi Chomejni. Będziemy jeszcze obserwować Hibata na wolności. Jednak z deszczu pod rynnę – w Iranie do demokracji wciąż niewyobrażalnie daleko.

„Wszyscy albo nikt” ubiera tragiczne wydarzenia w uroczy humor. Momentami zaciera się klasyczna granica między dobrem a złem. Poprzez dowcip następuje oddemonizowanie tyrana. Śmierć nie jest tak tragiczna, jeżeli równolegle ból pokrywa się żartem. Tak naprawdę wciąż jednak umiemy odróżnić białe od czarnego.

Czy obraz jest zbyt idylliczny? Za dużo słodyczy w tym ludzkim dramacie? Nie.

Także takich form trzeba, by widzowie wystrzegający się nachalnej brutalności na ekranie, mogli między wierszami czytać o wielkiej tragedii wypisanej na kartach historii. Nie zawsze konieczne są ujęcia pełne krwi i rozdzieranej skóry, by zdać sobie sprawę z obrazowanego nieszczęścia. To nie jest przyjemny film na niedzielne popołudnie z rodziną, nie wymaga jednak pośpiesznego odwracania głowy w ucieczce przed drastycznymi obrazami.

wszyscy albo nikt

A porusza chyba właśnie ze względu na tak dużą dozę ‘normalności’. Im jej więcej, tym trudniej nam zaakceptować kontrastujące trudności, pojawiające się na drodze bohaterów. Jak zauważyłam już po seansie „Mustanga”, stajemy się znieczuleni na hiperbolę. Tymczasem irańskie życie Hibata nie różni się w potrzebach, pragnieniach, marzeniach – od naszej polskiej codzienności. Utożsamienie się z postacią pozwala nam wzruszyć się tą tragedią.

Treścią i konwencją film przypomina „Persepolis”. Oba francuskie filmy w zabawny sposób pokazują walkę po walce. Gdy bohaterowi nie grozi już więzienie w Iranie – musi zmierzyć się z poczuciem wyobcowania, brakiem przynależności, próbą zachowania swojej tożsamości w obcym państwie.

„Wszyscy albo nikt” to przekrój przez historię i kulturę. Wiarygodny? Biorąc pod uwagę, że reżyserem (i odtwórcą głównej roli) jest syn Hibata Tabiba, którego historię opowiada – chyba można mu zaufać.

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply