7 – daję 7 łapek!

Czy „Wojna” oferuje coś zupełnie nowego? Czy ucieka od schematycznego pokazywania działań wojska na Bliskim Wschodzie i wszelkich misjach stabilizacyjnych? I tak, i nie.

krigen

Tobias Lindholm dzieli swoją fabułę pomiędzy dwóch bohaterów: Clausa (Pilou Asbaek) i jego żonę, Marię (Tuva Novotny). Choć to mężczyzna bierze karabin w rękę i niemal każdego dnia ryzykuje swoim  życiem, kobieta w domu prowadzi swoją własną walkę – z samotną codziennością oraz tęsknotą za wsparciem.

Paradoksalnie „Wojna” jest najciekawsza w momentach wyciszenia i z dala od afgańskiej prowincji. Claus oskarżony o wydanie błędnego rozkazu, a w konsekwencji o śmierć cywili musi zmierzyć się z własnym sumieniem, poczuciem obowiązku oraz wyznaczyć granicę między prawdą a kłamstwem. To właśnie batalia na sali sądowej buduje ogromne napięcie, a ciosy wymierzane przez ambitną panią prokurator tylko podkreślają dysonans pomiędzy rozumieniem wojny a rzeczywistym byciu w miejscu zagrożenia.

„Wojnie” blisko do „Snajper”, „Karbali” czy „The Hurt Locker. W pułapce wojny”. Równie ciekawie opowiada o niewinnych ofiarach wojny, jak festiwalowe „Soy nero”, gdzie młodym ludziom, rzuconym do obrony granicy, przyszło zabijać i walczyć o własne życie.

Lindholm dość sprawnie buduje nastrój, rozdzielając ekranowy czas pomiędzy dwójkę bohaterów. Początkowo spokój afgańskiej prowincji łączy z chaosem panującym w jego domu. Maria musi dzielić swój czas pomiędzy trójkę dzieci, które całą złość i tęsknotę za ojcem przelewają na nią. To jej mała batalia momentami urasta do heroicznej walki i niesie w sobie świeże spojrzenie za kulisy wojny.

wojnafilm

Reżyser „Porwania” nie pokazuje niczego nowego. Widzimy jak żołnierze dogadują się z Afgańczykami, niosą sobie wzajemną pomoc oraz w ciszy tropią Talibów. Okres spokoju zostaje gwałtownie skonfrontowany z chaosem na polu bitwy i zmaganiami z zagrożeniem życia. Jednak presja czasu, wątpliwości i umiejętność podejmowania decyzji przez dowództwo zostały lepiej zobrazowane w nie do końca idealnej polskiej „Karbali”.

„Wojna” ratuje się dzięki społecznemu wydźwiękowi i skandynawskiej powściągliwości. Stawia pytania o granice odpowiedzialności za podejmowane czyny w sytuacji wielkiego napięcia. Otwarcie mówi o niewinnych ofiarach wojny; nie tylko po stronie afgańskiej, ale również sił zachodnich. Ofiarach nie tylko fizycznych, ale też psychologicznych i prawnych konsekwencjach. Lindholm pokazuje płynną granicę między nazywaniem kogoś zbrodniarzem a racjonalnym obrońcą. Dzięki tak wielu znakom zapytania, film przestaje być kolejnym portretem człowieka z bronią, a stara się sięgnąć gdzieś głębiej.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply