– daję 7 łapek!
„Bienvenue à Marly-Gomont” przywodzi na myśl „Jesień we Francji” – późniejszą produkcję także przedstawiającą bolączki czarnej rodziny, której niełatwo przystosować się do białej francuskiej rzeczywistości.
Film Netflixa ma jednak przewagę o tyle, że porusza się w przyjemnej konwencji przedstawiania ważnych społecznie tematów poprzez żart i uśmiech.
Występująca pod angielskim tytułem „The African Doctor” historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Znacie Kamini Zantoko? To francuski raper kongijskiego pochodzenia, który współtworzył scenariusz do „Afrykańskiego doktora”, opowiadając o swojej rodzinie.
Lata 70. XX wieku. Seyolo Zantoko (Marc Zinga) założył rodzinę w Zairze (dawna nazwa Republiki Konga), ale wyjechał na studia medyczne do Francji. Gdy zdobył w Europie elitarne wykształcenie, stał się w swojej ojczyźnie pożądanym obywatelem. Mógłby pracować nawet jako prywatny lekarz prezydenta. Nie chciał jednak mieć nic wspólnego z zairską dyktaturą.
Pełen nadziei doktor szuka pracy we Francji. Spotyka się z merem niewielkiej francuskiej gminy, który poszukuje lekarza na wakat w swojej miejscowości. Urzędnik próbuje wycofać się z propozycji, ponieważ kandydat na oferowane przez niego stanowisko jest czarnoskóry.
Burmistrz tłumaczy, że Marly-Gomont to mała wieś na północy kraju, zimna i nieciekawa. Seyolo upiera się, że chce podjąć pracę. Na argument, że mieszkańcy gminy nigdy jeszcze nie widzieli czarnego lekarza, odpowiada: „No to zobaczą!”.
Kiedy doktor telefonicznie informuje rodzinę o planowanej przeprowadzce, dochodzi do nieporozumienia. Żona (Aïssa Maïga) i dzieci (Médina Diarra, Bayron Lebli) ochoczo pakują walizki i opuszczają Zair, myśląc że wybierają się do pięknego i tętniącego życiem Paryża. Tymczasem zastają ogromne połacie pól uprawnych, nieustający deszcz, zimne mieszkanie i nieprzychylnych ludzi.
Seyolo nie ma żadnych pacjentów. Krótkowzroczni mieszkańcy nie wierzą w umiejętności czarnoskórego lekarza. Żona spotyka się z rasizmem na każdym kroku, wszyscy traktują ją jak człowieka niższej kategorii. Sivi i Kamini są wyśmiewani w szkole.
Problemy piętrzą się, ale Seyolo nie daje za wygraną. Chwyta się każdej – choćby najmniejszej – możliwości, która mogłaby mu pomóc w zdobyciu zaufania lokalnej społeczności. Godzinami przesiaduje w pobliskim barze, trenuje grę w lotki, próbuje się integrować.
„Witamy w Marly-Gomont” dotyka ciężkich tematów, posługując się humorem sytuacyjnym i słownym. To bardzo dobre rozwiązanie – daje nadzieję, że obraz trafi do większej ilości widzów.
Scenariusz, charakteryzacja, scenografia, kreacje aktorskie – wszystko tu działa bezbłędnie, a oprócz głębokich refleksji raz po raz otrzymujemy bodziec do roześmiania się w głos.
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]