Przerażające spojrzenie, zacięta twarz i wizerunek zbira ugruntowały pozycję Willema Dafoe jako typa spod ciemnej gwiazdy. Obsadzany zgodnie z charakterystycznym wyglądem pojawiał się w takich filmach jak „Pluton” Olivera Stone’a, „eXistenZ” Davida Cronenberga czy „Nimfomanka” i „Antychryst” Larsa von Triera. Martin Scorsese zobaczył go w roli Jezusa Chrystusa w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa”, gdzie Dafoe tylko potwierdził swoje wszechstronne zdolności.
Aktor urodził się w Appleton w 1955 roku. Był jednym z siódemki dzieci państwa Dafoe. Sam mówił: „zostałem wychowany przez piątkę swoich sióstr, ponieważ ojciec był chirurgiem, a matka pielęgniarką. Pracowali razem, a ja ich prawie wcale nie widywałem”. Nie miał żadnych artystycznych konotacji w swojej rodzinie, ale tuż po liceum rozpoczął studia teatralne. Rzucił je po nieco ponad roku, aby dołączyć do eksperymentalnej trupy teatralnej Theatre X. Po kilku latach znalazł się w Wooster Group, z którą pracował przez długi czas (tam też poznał pierwszą żonę).
Swoją karierę na dużym ekranie rozpoczął od udziału w produkcji Michaela Cimino, westernie „Wrota niebios” u boku Krisa Kristoffersona i Christophera Walkena. Jego pierwsza główna rola to fałszerz pieniędzy w dramacie kryminalnym Williama Fredkina „Żyć i umrzeć w Los Angeles” (1985). Już rok później otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara za „Pluton” Olivera Stone’a.
Z powodzeniem gra w kinie niezależnym, amerykańskich i europejskich produkcjach, jak i ogromnych blockbusterach. Pierwsze kroki w kinie adaptującym komiksy postawił na planie Spider-Mana w 2002 roku, potem pojawiał się w kontynuacjach. Kolejnym wysokobudżetowym filmem z tej serii będzie Justice League.
Choć angażuje się do różnorodnych projektów, nigdy nie obniża swojego poziomu. Zachwyca umiejętnością stworzenia potwora, jak i pokracznego złoczyńcy (uroczy w „Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona). Śmiało można przypisać mu miano aktora charakterystycznego, który wciąż, niesłusznie, nie do czekał się nagrody od Akademii Filmowej.
Willem Dafoe emanuje pozytywną energią i ogromnym dystansem do siebie. Dzięki charyzmie ściąga uwagę wszystkich, a, z mojego doświadczenia podczas jednej z konferencji prasowych, na której był obecny, mogę powiedzieć, że nie wpisuje się w wizerunek groźnego i naburmuszonego mężczyzny. Pełen humoru, z ciętym dowcipem potrafi w ciekawy sposób opowiadać o swojej pracy, z której wciąż czerpie ogromną satysfakcję.