Brady Cobert lubi stroić się w ornamenty, opowiadać nośne historie w wyszukanym anturażu. W Vox Lux podobnie jak w Dzieciństwie wodza wieszczy koniec pewnej ery, pokazuje schyłek kultury, obnaża absurd popkultury, ale jest zbyt zachłanny w szaleństwie pomysłów. Efektowna opowieść o terroryzmie, walce z demonami i szalonym życiu gwiazdy pop zapada się w nadmiarze stawianych tez. Forma staje się ważniejsza niż treść, a Cobert skupia się na popowym brokacie, oddając Portman całe show.
Vox Luxma niezwykle mocny początek. Przypomina Słonia Gusa van Santa, kiedy pogodny dzień w szkole zamienia się w niebywałą masakrę. Celeste (młoda Celeste – Raffey Cassidy, dorosła Celeste – Natalie Portman) jest jedyną osobą, która przetrwała strzelaninę. Świadkiem, który przez całe życie nosi na swych ramionach brzemię traumatycznych wydarzeń. Kiedy nastoletnia dziewczyna ma wygłosić przemówienie na uroczystości upamiętniającej jej kolegów z klasy, wraz z siostrą (Stacey Martin) wyśpiewuje emocjonalną piosenkę, która wkrótce staje się hitem. Z cierpienia Celeste rodzi się sukces determinujący całe jej życie. Cobert próbuje balansować na granicy powagi i niewymuszonego komizmu, ale najczęściej popada w histeryczne emocjonalne rozchwianie.
Cobert ponownie z niedowierzaniem patrzy na otaczającą nas rzeczywistość. Dzieli swoją filmową opowieść na dwa akty. Pierwszy, Genesis, opowiada o rozpadzie rodziny – siostry Celeste i Eleonor wyjeżdżają z domu, by pod skrzydłami ambitnego producenta (Jude Law) budować karierę tej młodszej. Wrzucone w świat dorosłych tracą grunt pod nogami i dają się ponieść chwili. Regenesis przedstawia losy Celeste jako rozpoznawalnej gwiazdy pop, której niezwykle trudno zejść na ziemię. Całości nieprzerwanie towarzyszą akty terroryzmu nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w Europie. Wiszą nad bohaterką niczym niewypowiedziane fatum, pokazując, że świat chyli się ku upadkowi.
Vox Lux błyszczy głównie za sprawą fenomenalnej kreacji Natalie Portman. Celeste jest wybuchowa, neurotyczna i wyrzuca z siebie nieskończone potoki słów. Nieustannym gadaniem stara się ukryć swoją niepewność i lęk. Wydaje się rozkapryszona, naburmuszona i nieznośna, ale taką postawą maskuje swoje słabości. Najlepiej wypada, kiedy schodzi z piedestału i na ulicy spotyka paparazzi czy próbuje porozmawiać z córką w kawiarni. Głos Celeste wypełnia całą filmową przestrzeń, a nadmiar wyrzuconych przez nią słów tylko potęguje wrażenie chaosu.
Cobert miał ciekawy pomysł i niesamowicie rozbuchaną wizję, ale nie potrafił spójnie przedstawić jej na ekranie. Zmienia koncepcje i gatunki z niebywałą częstotliwością, przez co Vox Lux wydaje się nieprzemyślanym teledyskiem pełnym skrajnych emocji i efektownych kreacji. Finalne show zapada w pamięć, staje się efektownym podsumowaniem, wobec którego niknie cała ważniejsza, ale mniej ozdobna, opowieść o ludzkim dramacie, dzięki któremu narodziła się gwiazda.