Znacie ten głos, krytykujący i oceniający wasze działania, który rozlega się w waszej głowie? To cichy sędzia wydający wyroki w każdej sprawie dotyczącej życia codziennego. Justine Bateman postanawia przyjrzeć mu się z uwagą, portretując zmagania hollywoodzkiej producentki z własnymi niepewnościami.

Przeczytaj także: Murina

W głowie Violet (Olivia Munn) jest niebywale tłoczno – tysiące myśli dotyczących pracy i życia prywatnego toczą walkę z krytycznym głosem (Justin Theroux) nieustannie powtarzającym jej, że jest bezwartościowa. Bateman próbuje uchwycić ten stan przytłoczenia i wewnętrznej walki, przez co Violet staje się niebywale intensywny filmowym doznaniem. Reżyserka znalazła doskonały sposób, byśmy bardzo subiektywnie doświadczyli obecności „komitetu” (w ten sposób Violet nazywa krytyczny głos) przez narastającą liczbę bodźców. Na ekranie pojawiają się napisy, które odzwierciedlają jej myśli (na przykład „Nie wiem już, kim naprawdę jestem”), nieznośnie narastające dźwięki czy wspomnienia z dzieciństwa, które pojawiają się w niespodziewanych momentach i są wyświetlane na ekranie niczym intruzywny film zaznaczający swą obecność przez wciskanie się w jej otoczenie. Cały filmowy język, który został tutaj zaangażowany, pracuje na to, byśmy weszli w skórę Violet i wraz z nią doznawali przytłoczenia intensywnością zdarzeń.

Violet jest atrakcyjną kobietą, która z powodzeniem radzi sobie w pracy. Jako producentka jest odpowiedzialna za filmy odnoszące komercyjny i artystyczny sukces. Nie ma sobie niczego do zarzucenia. Świetnie odnajduje się wśród kolegów z branży i potrafi korzystać ze swoich atutów. I choć z pozoru wydaje się pewną siebie kobietą, tonie w morzu kompleksów i wygórowanych oczekiwań. Jej ambicja nie pozwala ani na chwilę spocząć na laurach, a surowe wychowanie odciska piętno na niskiej samoocenie. Violet neurotycznie pragnie być lepsza, by udowadniać samej sobie, że zasługuje na miejsce, w którym się znalazła. 

Przeczytaj także: Cicha ziemia

W opozycji do niej funkcjonuje Red (Luke Bracey). Kolega, u którego tymczasowo nocuje, chwyta chwilę bez nadmiernego analizowania sytuacji. To on stanie się bodźcem prowadzącym do zmiany i próby kwestionowania zasadności tez wygłaszanych przez „komitet”. Zresztą Violet to nie tylko opowieść o wewnętrznych demonach, ale grze pozorów i nakładanych maskach.

Justin Bateman pokazuje, jak Violet postrzega siebie w opozycji do tego, jak odbiera ją społeczeństwo. Reżyserka konfrontuje te dwa skrajnie różne spojrzenia, punktując, że osoba odnosząca sukcesy może się zmagać z bolesnymi demonami. Violet jest intensywnym spojrzeniem na zawiłości ludzkiej psychiki. Łatwo możemy oceniać innych, bez świadomości, jakie bitwy codziennie toczą ze swoim wewnętrznym głosem. Ten film to nie tylko wciągająca opowieść, ale kinowe doświadczenie, które wyjątkowo skutecznie gra na emocjonalnych strunach. 

daję 7 łapek!

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply