Romantyzm rodem z Amelii, empatia i ukochanie odmieńców jak u Tima Burtona i historia miłości Pięknej i Bestii. Guillermo del Toro łączy różne konwencje, angażuje indywidualności, które nie mieszczą się w ramach normalności, aby pokazać, że inne nie znaczy straszne czy obce, ale piękne. The Shape of Water to love story w ponurych barwach zbrodniczych zapędów.
Elisa (Sally Hawking) mieszka nad starym kinem, które traci widownię na rzecz telewizji. Nocami jako sprzątaczka pracuje w laboratorium, gdzie trafia dziwny, wodny potwór. A naukowcy zrobią wszystko, by odkryć jego tajemne moce. Ale przede wszystkim zachować swoje znalezisko w tajemnicy przed Sowietami w samym środku zimnej wojny. Niema kobieta szybko zaprzyjaźnią się z kreaturą i między nimi rodzi się prawdziwe uczucie. Kiedy jej nowa miłość znajdzie się w niebezpieczeństwie, kobieta zdecyduje się na pierwszy ważny akt odwagi.
Del Toro angażuje odmieńców – niemowę, gej i dziwne stworzenie, którzy nie czują się komfortowo w społeczeństwie, aby ponownie pokazać strach i brak zrozumienia wobec nieznanego. Podobnie jak w Labiryncie Fauna tworzy piękne, wizualne inscenizacje, w których brzydota i ułomności stają się unikatowym pięknem. To prawdziwy artystyczny popis magii kina, korzystającego z siły opowieści, w której efekty specjalne są sensualnym dopełnieniem. Sally Hawkins tworzy majstersztyk aktorski, operując jedynie mimiką i gestami. Jest enigmatyczna, delikatna i niezwykle kobieca, a przy tym uwodzi skromnością spojrzenia.
The Shape of Water niesie w sobie sceny perełki i gatunkowy miszmasz. Romantyzm miesza się z nutką thrillera, a kino szpiegowskie przenika z brutalną przemocą – finałowa strzelanina przywodzi na myśl filmy Johna Woo. Del Toro opowiada też o przemianach, które zachodzą we współczesnym świecie – kino wieje pustkami, a plastyczne prace artysty tracą na rzecz szybszej i taniej fotografii. To reżyser, który potrafi zadziwiać, zaskakiwać i wciągać pod powierzchnię opowieści. Szczególnie wtedy, kiedy romantyzm kiczowatą laurką, ale prawdziwym porozumieniem dusz.
Film doskonale spełnia się jako przypowieść o akceptacji i odmienności, w której zachwyca subtelna Hawkins, rozdarty Jenkins i rozszalały Shannon. The Shape of Water jest niczym magiczny rejs po burzliwych wodach, gdzie na końcu wędrówki czeka słońce i ciepło filmowego spełnienia.