Na Lido triumfy powinno święcić kino artystyczne, które nie daje się łatwo wcisnąć w utarte schematy. W świecie, gdzie powstają tysiące filmów, trudno znaleźć te przynoszące zachwyty czy zapierające dech w piersi. Tym ciekawszy wydaje się fakt, że to gatunkowy The Order Justina Kurzela jest na razie dziełem najmocniejszym i najwyrazistszym. Opowiadanie o teraźniejszości przez przeszłość nadal ma wielką siłę rażenia.

The Order

The Order: Rozkaz (z) serca

Jest 1983 rok, gdy do Idaho przybywa agent FBI (Jude Law). Mężczyzna z przeszłością, którego nie rozpieszczalo życie, ma wieść raczej spokojne życie z dala od wielkiego gangsterskiego światka, przy którym przyszło mu wcześniej pracować. Trafia jednak do miejsca, w którym powoli rodzi się zło. Lokalne napady na bank organizowane przez grupę młodych ludzi są zapowiedzią czegoś więcej. To skrajnie prawicowe ugrupowanie z terrorystycznym zacięciem, podążające za opowieścią z książki „The Turner Diaries”, które fikcję literacką pragnie zamienić w rzeczywistość. Hasła „white power”, nacjonalistyczne zacięcie i antysemityzm to ich motywy przewodnie. Szykuje się wielka rewolucja, a na jej czele staje charyzmatyczny młody mężczyzna. Bob (Nicholas Hoult) w głowie ma plan i nic nie jest w stanie go powstrzymać.

Justin Kurzel to australijski reżyser, które doskonale potrafi opowiadać o narodzinach zła i przemocy. Pokazuje, jak z małych pomysłów i przekonań rodzą się wielkie idee niosące ze sobą niszczycielską moc. Przerażał brutalnością w Prawdziwej historii gangu Kelly’ego i prowadził do gorzkich refleksji w Nitram. Jego fascynacja władzą znalazła świetne odzwierciedlenie w przejmującym Makbecie. The Order Kurzel łączy wszystkie te elementy, pokazując gęstą i mroczną historię skrajności, podziałów i ślepego podążania za rozkazami – czy to tymi wewnętrznymi, czy zewnętrznymi. To thriller, który trzyma za gardło, oferując bohaterów z krwi i kości, których się boimy i tych, o których się troszczymy.

Przeczytaj także: Kill the Jockey

Jude Law, Tye Sheridan i Nicholas Hoult tworzą świetny ekranowy tercet. To świetnie napisane i zagrane role, za którymi podąża się od pierwszych minut. Law jako agent FBI, który został już doświadczony przez życie z poświęceniem i oddaniem przygląda się sprawie, która z małych napadów staje się symptomem wielkiego rozłamu w Ameryce. Sheridan towarzyszy mu jako młody policjant z ogromną intuicją. Jest w nim więcej strachu, ostrożności, ale też wiele ambicji, gdy okazuje się, że jego przeczucia były prawdziwe. Hoult z anielską twarzą i bezbronnym uśmiechem staje się ucieleśnieniem nieoczywistego zła. To lider gotowy porwać tłumy. Szaleniec z niebezpiecznym planem i złamany moralnie człowiek, którego nie chce się nawet próbować zrozumieć. Dynamika relacji między tymi aktorami jest hipnotyzująca, a ich pełne zaangażowanie sprawie, że nie możemy oderwać od nich wzroku.

The Order nie szuka odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się zło. Kurzel punktuje repetytywną historię, z której nie potrafimy wyciągać wniosków. Pokazuje społeczeństwo owładnięte wizją, które od lat powtarza te same schamty i błędne opinie. Tworzy wstrząsające porównanie do wydarzeń ze stycznia 2021, które rozegrały się na Kapitolu. Jest przenikliwy, zdaje się mówić ostrzegawczym głosem, ale nie daje żadnych przepisów na wyrwanie się z zaklętego kręgu przemocy popełnianej w imię teorii i radykalnych reguł.

Twórca Nitram jest brutalnie szczery w swoich filmach. The Order to sprawnie skonstruowany thriller, który trzyma za gardło od pierwszych chwil i nie odpuszcza ani na chwilę. Pokazuje, że to tylko od nas zależy, że opuścimy broń czy oddamy z niej strzał. Mocne kino, które nie bierze jeńców. A Hoult jest genialny! Nie będziecie mogli o nim zapomnieć.

Related Posts

Plotki o tym, że Wytłumaczenie wszystkiego to najbardziej polski węgierski film, nie są...

“Queer” to filmy, który jako pierwszy został wybuczany na pokazie prasowym. Nie oceniałabym go aż...

Pedro Almodovar debiutuje. “The Room Next Door” to jego pierwszy anglojęzyczny film, który z...

Leave a Reply