– daję 8 łapek!

Widzieliście kultowy film The Room? Znacie historię Tommy’ego Wiseau? Jeśli tak, to James Franco pozwoli wam ponownie przeżyć filmowe (bolesne) emocje. Jednak gdyby ominęła was przyjemność obcowania z jednym z ciekawszych osiągnięć kinematografii, to The Disaster Artist jest doskonały wstęp, który łagodnie oprowadzi was po obrzeżach hollywoodzkiej produkcji. W końcu grać każdy może. Czasem lepiej, a czasem trochę gorzej…

The Disaster Artist

The Disaster Artist

Tommy (James Franco) i Greg (Dave Franco) poznają się na zajęciach z aktorstwa. Pewny siebie i niezwykle ekspresyjny mężczyzna postanawia wyciągnąć Grega z otchłani nieśmiałości i z małego miasteczka zabrać na podbój Hollywood. To początek wielkiej przyjaźni i miłości do kina, z której zrodził się jeden z najlepszych złych filmów świata – The Room. James Franco opowiada historię powstawania tej produkcji, a także dynamikę męskiej relacji, doskonale oddając wszystkie manieryzmy Tommy’ego.



The Disaster Artist to prawdziwa jazda bez trzymanki. Zatopiony w konwencji złego dobrego kina może stać się nie tyle parodią, co pełnowymiarowym przedstawieniem Wiseau. Portretem człowieka, który sprawia, że widownia pęka ze śmiechu, choć pod warstwą pokazowej ekspresyjności jest samotny i niepewny swoich możliwości. Franco wkłada w ten film całą energię i polot, dzięki czemu to jedna z najzabawniejszych produkcji tego roku. Pełna serca i zdrowego dystansu przedstawia kulisy powstawania filmu, który według Tommy’ego zasługuje na Oscara.

James Franco wielokrotnie udowodnił, że jego talent nie ma granic. Spełnia się w wielu rolach i tym razem jest podobnie. Odpowiedzialność za The Disaster Artist spoczywa całkowicie na jego barkach, szczególnie że nie tylko zagrał Tommy’ego, ale zajął się również reżyserią i produkcją. Z wprawą przybrał manieryzmy swojego bohatera, ale – co najważniejsze w całym tym rozkrzyczanym anturażu – pokazał go jako złożonego człowieka, który przede wszystkim poszukuje akceptacji.

The Disaster Artist jest niczym pędząca lokomotywa, której nie sposób zatrzymać. Pomimo rozkrzyczanej i barwnej formy zachowuje balans między głupkowatą radością a serdecznym i czułym podejściem do swoich bohaterów. James Franco pokazuje, że w tworzeniu najważniejsza jest miłość do kina.

 

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply