Brzemię bycia symbolem

The Crown

Przynależność do rodziny królewskiej jawi się raczej jako przekleństwo niż nobilitacja. Trzeci sezon The Crown przybiera nieco depresyjny ton, pełen jest emocjonalnych pułapek i przygnębiającej atmosfery, w której gra pozorów przejmuje kontrolę nad szczęściem osobistym. I choć od początku mieliśmy czuć wraz z królową Elżbietą ciężar brytyjskiej koron, teraz odczuwamy go wraz z księciem Filipem, księciem Karolem i księżniczką Małgorzatą. Kryzys w Wielkiej Brytanii przekłada się na kryzys w rodzinie królewskiej.

Przeczytaj także: Pani Fletcher

Nagrodzona Oscarem Olivia Colman przejmuje pałeczkę po Claire Foy. Jej królowa Elżbieta II jest już dojrzałą władczynią, która zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń. Pogodziła się z fasadową rolą, która ma wymiar raczej symboliczny, chociaż nadal może cieszyć się wpływem na niektóre sprawy w państwie. Twórcy skrupulatnie budują historyczne tło, nie spuszczając przy tym z oka relacji rodzinnych. W tym sezonie czeka nas kryzys w górnictwie, dwóch premierów, lądowanie na księżycu i przepychanki z prezydentem Stanów Zjednoczonych. Historycznie dzieje się sporo, a rodzina Windsorów nie może narzekać na brak atrakcji.

The Crown
Przeczytaj także: Mroczne materie

Wcześniej książę Filip zmagał się ze swoją rolą w królewskiej rodzinie, a raczej próbował się nauczyć być przy boku żony. W tym sezonie dopada go kryzys egzystencjalny i poszukiwanie sensu życia. Zafascynowany podbojem kosmosu mierzy się z własnymi ograniczeniami, choć już mniej desperacko próbuje wyrwać się z klatki monarchii. Kryzys w małżeństwie został zażegnany, a brak emocjonalności ze strony królowej Elżbiety stał się normalnością. Z tego tygla pozorów coraz bardziej chce się wyrwać dorastający książkę Karol – mianowany na księcia Walii. Mężczyzna po raz pierwszy zakochuje się w Camilli Shand i również po raz pierwszy staje się ofiarą rodzinnych manipulacji. Podobnie jest z nieszczęśliwą księżniczką Małgorzatą (świetna Helena Bonham Carter) – jawnie zdradzana, nieustannie druga ma już dość życia w zgodzie z oczekiwaniami innych.

The Crown  pełen jest międzyludzkich zawirowań, ale najbardziej uderza portret emocjonalnego wycofania władczyni. Kontrola własnych uczuć i przekonań sprawia, że momentami wydaje się mechanicznym robotem, z którym trudno znaleźć jakąkolwiek więź. Drobne rysy, ciche pęknięcia stają się najciekawszymi momentami trzeciego sezonu. Olivia Colman balansuje między królewską doskonałością, ciężarem władzy a pokazywaniem głęboko skrywanych uczuć. Wraz z Bonham tworzą perfekcyjny duet przeciwności, który gra jak z nut.

The Crown
Przeczytaj także: Dom z papieru

Trzeci sezon to portret grupy nieszczęśliwych ludzi, którzy życie w bańce pełnej pozorów doprowadzili do perfekcji. The Crown  przede wszystkim zachwyca aktorsko, daje przestrzeń do przyglądania się charakterom postaci i obserwowania ich w różnych sytuacjach. Fasadowość i skrywane emocje sprawiają, że z radością wyłapujemy drobne niuanse. Prawdziwa królewska uczta. 

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply