-daję 4 łapki!

Kolejna historia oparta na prawdziwych wydarzeniach pojawiła się na horyzoncie. Szkoda tylko, że fakty są pretekstem do przeprowadzania pokaźnej manipulacji emocjami i uczuciami widzów. The Aeronauts  to opowieść skrojona pod Oscary – przyjemna, wypełniona przełomowymi momentami, trzymająca w napięciu i w dużym skupieniu na ponad przeciętnych jednostkach. Co zatem poszło nie tak? 

Przeczytaj także: Proxima

Na pokazie w Toronto widzowie co chwilę wzdychali z zachwytu bądź zamierali w napięciu. Mnie jednak trudno było pozbyć się sceptycyzmu wobec przepięknej bajki o dwójce ludzi wyruszających w ryzykowną wyprawę balonem. Tom Harper przenosi nas do 1862 roku, kiedy latająca balonami Amelia (Felicity Jones) pomaga meteorologowi Jamesowi (Eddie Redmayne) spełnić jego marzenia. Mężczyzna jest przekonany, że, zbierając dane podczas podniebnej wędrówki, będzie mógł przewidywać pogodę. Środowisko naukowców podchodzi do niego sceptycznie, a jego wizja staje się najważniejszym celem życia. I udaje mu się przekonać sceptycznie nastawioną Amelię, by polecieć wyżej niż kiedykolwiek ktokolwiek dotarł. 

Sama historia jest niebywale fascynująca. Naukowiec podążający za swoją intuicją, sprzeciwiający się gremium naukowców jak jeden przeciwko wszystkim jest perfekcyjnym bohaterem filmowym. Szkoda tylko, że całość staje się barwną fantazją. Od początku The Aeronauts  przypominają uroczą bajkę przepełnioną skrajnymi emocjami, w której prawa fizyki odgrywają drugorzędną rolę. Tutaj liczy się podbijanie napiętej atmosfery, eksponowanie niewiarygodnych rozwiązań i intrygująca dynamika relacji między Amelią i Jamesem. 

Przeczytaj także: Honey Boy

Felicity Jones i Eddie Redmayne spotykają się po raz kolejny przy wspólnym projekcie i stanowią serce całego filmu. Jednak to Jones dźwiga na barkach cały ciężar opowieści, podczas gdy Redmayne ponownie zatapia się w swoim manieryzmach i przerysowanych gestach. Ciężko patrzy się na jego rozhisteryzowaną postawę i brak racjonalnego podejścia. To Amelia przejmuje męską rolę w tym balonie i stara się ustanowić pewne granice ryzyka. Harper w skupienia przygląda się jej postawie, niemal w całości skupia się na jej zmaganiu z własnymi demonami i wychodzeniu poza własne ograniczenia. Zapomina jednak o logice i wiarygodności, przez co nie raz ociera się o śmieszność. 

Na uwagę zasługują zdjęcia George’a Steela, który potrafi wydobyć niebywałe piękno z niebezpiecznych akrobacji. Jego spojrzenie na świat z powietrza, wykorzystywanie różnych obiektywów i budowanie kontrastu między przestrzenią nieba a klaustrofobią balona wprawiają w zachwyt. To jeden (a dla mnie jedyny) element, który zapada w pamięci.

The Aeronauts nie pomaga również informacja, że oglądana opowieść bazuje na prawdziwych wydarzeniach. Kiedy po seansie nieopatrznie zaczniecie poszukiwać w internecie informacji o Jamesie i Amelii, dowiecie się, że ta druga w ogóle nie istniała. Kolega, z którym James dokonał fascynujących i przełomowych odkryć został zastąpiony kobietą, by w duchu współczesnych zmian pokazać, jak dobrze radzimy sobie w męskim świecie, a i nie raz ratujemy nieracjonalnych bohaterów z opresji. 

Przeczytaj także: Na noże

Film Harpera może być drobną miłostką widowni. Sprawnie gra na rozedrganych strunach uczuć i emocji. Sprawdza się jako heroiczna opowieść o przekraczaniu granic, spoglądaniu za horyzont i dokonywaniu przełomowych odkryć wbrew oczekiwaniom otoczenia. Szkoda tylko, że w The Aeronauts niemal natychmiast można wyczuć kalkulację i przewidywalną kreację. Nie lubię, kiedy w taki sposób gra mi się na nosie.

Related Posts

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Leave a Reply