Czara goryczy

 To, co mogło zachwycać w Drzewie życia stało się nieznośną pretensjonalnością w Wątpliwościach i nieudanym Rycerzu pucharów. Ponownie mamy do czynienia z zagubieniem człowieka, który szuka sensu swojego istnienia. O ile w filmie z 2012 roku Ben Affleck i Rachel McAdams są zagubionymi kochankami bezradnymi wobec swoich pragnień i lęków przed zaangażowanie, to Christian Bale (Rycerz pucharów) snujący się bez celu po ulicach Los Angeles przestaje mieć jakikolwiek połączenie z wrażliwością widza. Rick jest scenarzystą, który pracuje w Hollywood. Jego życie upływa na zabawie, poszukiwaniu miłości i bywaniu na wystawnych imprezach, gdzie artyści zatapiają się w swoich intelektualnych dysputach o artyzmie, sztuce i sensach życia. Z ich ust padają banalne frazesy, a sam narrator wyrzuca z siebie serię cytatów godnych Paulo Coelho.

Terrence Malick

Rycerz pucharów

Choć Malick jest filmowym poetą, daleko mu do prozaika i styczności z codziennością. W Rycerzu pucharów bohaterowie krążą w przedstawianych przestrzeniach, poruszając się jakby w choreografii tańca nowoczesnego i zatapiają się w tonacji uwznioślenia rzeczywistości. Zdjęcia Lubezkiego zachwycają, zapierają dech w piersiach i pozwalają płynąć z narracją, ale ostatecznie można ten film uznać za przerost formy nad treścią. Malick dotarł do granicy wszechświata i, patrząc z góry na marnych ludzi, pragnie nauczać. Trudno znieść jego skróty myślowe i wytrychy, które przepełniają ten filozoficzny traktat filmowy.

Zwieńczeniem duchowej wędrówki po meandrach świata jest Voyage of Time, która staje się głosem filozofa – twórcy, który, zdaje się, ma jakiś dostęp do Absolutu. Jest natchniony, głęboko wierzący, ale wciąż przepełniony wątpliwościami i pytaniami, na które nieustannie szuka odpowiedzi.

Pieśń na pieśniami

Terrence Malick

Song to Song

W 2017 roku, kiedy spora część publiczności miała dość natchnionego tonu i pretensjonalności Rycerza Pucharów, Terrence Malick postanowił pochylić nad najpiękniejszym tekstem o miłości i powstaje film Song to Song. Ponownie przedstawia bohaterów wątpiących, poszukujących i zagubionych. Wyrusza z nimi w oniryczną wędrówkę w poszukiwanie sensów i znaczeń oraz upragnionego spełnienia. Faye (Rooney Mara) to zagubiona dziewczyna, którą miłości i pasja napędzają do działania. Zatopiona w artystycznym świecie – pełnym wrażliwości i nadwrażliwości – chce wyrażać siebie i swoje emocje przez muzykę. Pragnie czegoś więcej niż przeciętność i zwyczajna ludzka egzystencja.

Song to song dotyka uniwersalnych tematów i definiuje się w dobrze znanej sentencji nom omnis moriar. Mara staje się symbolem ludzkiego poszukiwania i zagubienia wobec wielkości świata. O ile wcześniejsze filmy Malicka – tworzone w tej tonacji – zaczynały razić podniosłością i nachalnością stawianych tez i niesieniem kaganka oświecenia, tu potrafimy zidentyfikować się z bohaterami. Chociaż Faya, BV i Cook należą do artystycznego świata przepełnionego blichtrem i bogactwem, ich zagubienie staje się bliskie „zwykłym śmiertelnikom”. Miłość jest uniwersalnym uczuciem, niesie w sobie urok, napięcie, ale też destrukcje. Malick nie zapomina o tym.

     

        Choreografia zmysłów. Sensualna wędrówka. Filozoficzne rozważanie. Zagubienie i smutek zatopione w rzeczywistości bogatego świata. Kino Terrence’a Malicka jest jak festiwal kolorów, pełne różnorodnych odcieni, które tylko razem potrafią wybrzmieć w pełni, tworząc witraże rzeczywistości. Jego kino wciąż zachwyca cichą kontemplacją i admiracją życia. Reżyser błądzi ze swoimi bohaterami, gubi się w ogromnych, dekoracyjnych apartamentowcach, ale wciąż stawia pytania, na które nie zna i nie oczekuje odpowiedzi. W jego świecie wygrywa rzeczywistość, natura oraz obowiązki względem drugiego człowieka. Choć, jako twórca, raczej nie komunikuje się ze szeroką publicznością, zdaje się być niezwykle blisko człowieka i jego pragnień. Malick prawdziwie uwielbia życie w jego boskim i natchnionym wymiarze, a zachwyt wyraża przy pomocy swojej twórczości. To kino, które się przeżywa i doświadcza, przez co wymaga cierpliwości i wrażliwości. Warto jednak zatapiać się w duchową wędrówkę amerykańskiego twórcy, bo, być może, dotknie w nas jakieś uśpione struny emocjonalnej wrażliwości.

 

Related Posts

Nowe Horyzonty 2024 ruszają już 18 lipca we Wrocławiu. To już 24. edycja tego święta kina, podczas...

Filmowy społecznik nie odwraca wzroku od bolesnych spraw bieżących. Ken Loach od lat przygląda się...

Powiedzieć, że mam trudną relację z filmami Christian Petzolda, to jak nic nie powiedzieć....

Leave a Reply