-daję 7 łapek!
Najbardziej wyczekiwany film tego sezonu w końcu zawitał do kin. Czy Christopher Nolan spełni oczekiwania widzów? Jedno jest pewne – Tenet to filmowa łamigłówka, w której reżyser podróżuje w czasie, by zapobiec apokalipsie.
Przeczytaj także: Dunkierka
Świat chyli się ku upadkowi, a to wszystko za sprawą nowej broni, która pozwala jej posiadaczowi na podróże w czasie. Broń nuklearna okazuje się przy tym pestką, szczególnie kiedy na horyzoncie pojawia się widmo zderzenia wielu wymiarów i całkowite pochłonięcie życia na naszej planecie. Protagonista (John David Washington) zostaje wciągnięty w niebezpieczną intrygę i razem z pozostałymi członkami organizacji Tenet próbuje zapobiec Armagedonowi.
Z biegiem czasu dowiadujemy się, że przyszłość może komunikować się z przeszłością i zmieniać jej bieg. Dzięki takim możliwościom Protagonista wraz z Neilem (Robert Pattinson) stawią czoła swojej przyszłości i dokonają kilku znaczących manipulacji. Nolan stara się tłumaczyć zależności i wpływ nowej broni, prowadzi momentami filozoficzne dysputy o „paradoksie dziadka”, zastanawiając się nad tym, czy jeśli potomkowie zabiją swoich przodków, to przestaną istnieć, ale przede wszystkim skupia się na prowadzeniu wartkiej akcji.
Przeczytaj także: Vita i Virginia
Film Christophera Nolana to przede wszystkim sprawnie poprowadzona łamigłówka, która pozostawia po sobie dobre wrażenie i wiele pytań. Brytyjski twórca po raz kolejny pokazuje, że uwielbia bawić się czasem i odkrywać jego nieskończone możliwości. W dynamicznej akcji przerzuca swoich bohaterów tam i z powrotem, doskonale wpisując się w gatunkowe thrillera szpiegowskiego. Protagonista, niestrudzony agent CIA, zrobi wszystko, by odzyskać niebezpieczną broń, jego kumpel fizyk stanie z nim w ramie w ramię, momentami wyprzedzając jego myślenie i poznawcze rozumienie nowej rzeczywistości. Do tego pojawi się kobieta, Kat (Elizabeth Debicki), która napędzi Protagonistę do działania.
Tenet pozwala na intelektualne ucztowanie, ale nie zapomina o istotnej warstwie wizualnej. Początek pełen dźwięków i rozbieganej kamery wrzuca nas w sam środek akcji i ustawia temperaturę oraz tempo opowiadania na całym film. Nolan w Dunkierce pokazał, jak ważny jest dźwięk i ponownie to udowadnia. Muzyka Ludwiga Göranssona sprawia wrażenie napięcia i rozedrgania, a oprócz tego słychać każdy strzał, uderzenie czy tąpnięcie, jakbyśmy się znajdowali w samym centrum akcji.
Przeczytaj także: 1917
John David Washington sprawdza się jako przewodnik po chaotycznym świecie Nolana. Momentami błądzi jak dziecko we mgle, jest silny, a przy tym ciepły i wiarygodny. Jednak dla mnie to Kenneth Branagh jest najbardziej zaskakującym bohaterem. Aktor świetnie wypada w roli rosyjskiego bogacza opętanego żądzą władzy i zemsty. Udowadnia, że nieszczęśliwi i źli ludzie są najbardziej niebezpieczni. Elizabeth Debicki jest perełką w tym męskim gronie i chyba nigdy nie przestanie mnie zachwycać posągowością i kruchą emocjonalnością, pod którą skrywa się ogromna siła.
Tenet nie jest filmem świetnym i wybitnym. Dużo w nim szaleństwa i zwrotów akcji, które z pewnością „zmuszą” fanów Nolana do ponownego seansu, by uchwycić to, co umknęło naszej percepcji za pierwszym razem. Reżyser mnoży przestrzenie czasowe, podrzuca odpowiedzi i sprawia, że w skupieniu zatapia się w fotelu kinowym. Mimo wszystko sprawia wrażenie nadmiaru – pozwala się zachwycać jego wizualnością i oryginalnością, ale brak mu jakieś emocjonalnej wrażliwości. Nolan mknie niczym maszyna. Jest skuteczny, ale brakuje mu serca.