Czarny łabędź bez efektów specjalnych i mrocznej atmosfery rywalizacji, dopieszczony wizualnie, lecz pozbawiony narracyjnego kunsztu. Tancerka to prosta historia niezwykłej dziewczyny, która przedkładała sztukę nad własne wygodny i zdrowie. Subtelna opowieść o pewności siebie na scenie, zagubieniu w życiu prywatnym i samotności z własnymi emocjami. Film mami i uwodzi pięknem inscenizacji, ale ostatecznie przynosi rozczarowanie poprawnością formy.
Tancerka – awangarda bez awangardowej formy
Marie-Louise Fuller (grana przez wokalistkę Soko) była awangardową postacią, która w Belle Epoque wzniosła się na wyżyny oryginalności, podbijając serce amerykańskiej widowni. Błyszczała w Operze Paryskiej. Występowała na scenach kabaretowych, niosąc na swych barkach nie tylko ciężar kostiumu i drewnianych tyczek, ale przede wszystkim odpowiedzialność za własne marzenie. Loie nie szła na kompromisy, z czystą artystyczną wizją pędziła przed siebie. Nie jest jednak ucieleśnieniem amerykańskiego mitu od zera do milionera. Debiutująca reżyserka Stephanie Di Giusto zabrakło oryginalnej wizji, która nieco subtelnie ubrałaby łopatologiczną tezę – per aspera ad astra – przez trudy do gwiazd. Sukces nie jawi się tutaj jako radość zwyciężania, a jedynie pasmo poświęceń, które, bądź co bądź, przynoszą satysfakcję.
Tancerka rozpoczyna się niczym western. Młoda dziewczyna na amerykańskiej prerii z ojcem alkoholikiem przemierza speluny. Rewolwer nie jest niczym obcym, a krnąbrna dusza nie pozwala jej tkwić w miejscu. Louise marzy o aktorstwie. I choć dobrze wiemy, że nie osiągnęła sukcesu w tej dziedzinie, jej sceniczna kariera była czymś dużo większym – innowacją, magią i fascynacją. Taniec w białej sukni przy efektownym oświetleni przywodził na myśl rozkwitający kwiat, niezwykłe plamy i ulotne piękno. Di Giusto potrafi z pietyzmem i erotyczną fascynacją pokazać występy Loie.
Sensualność towarzyszy bohaterce przez większość filmu. Szczególnie kiedy na horyzoncie pojawia się uzdolniona Isador (Lily-Rose Depp) – nieokiełznana siła delikatności i dziewczęcego wdzięku. Depp sprawdza się w roli kusicielki, która pod powłoką subtelności skrywa żądzę sławy. Loie, która do tej pory przed nikim się nie ugięła, pada przed młodą tancerką na kolana.
Film Di Giusto pełen jest kontrastów: Loie i Isador mają podobne marzenia, ale obierają różne drogi, by je spełnić, sucha narracja miesza się z awangardowym podejściem artystki, a subtelne zdjęcia pól i lasów otulonych mgłą przenikają się z dusznymi pomieszczeniami upadłych pałaców. Tancerka opowiada o innowacjach w teatrze, nowym spojrzeniu i ciekawej osobowości, ale brakuje jej pazura by podążać za swoją bohaterką.
Opowieść, która powinna zyskać nieco lepszą formę, działa tylko tym, co wizualne – zachwyca precyzją przedstawień występów, ale kuleje przy portretowaniu ludzkich relacji. Fuller zasłużyła na ciekawszą formę, która wybiłaby się nieco ponad linearność i poprawność. Awangarda bez awangardowego sznytu.