Autor recenzji: Patryk Kosenda
– daję 5 łapek!
To mógł być finezyjny mashup gangsterskiego kina akcji i thrillera przemytniczego. Reżyserowi zabrakło jednak paliwa, żeby napędzić ten pomysł.
Frédéric Schoendoerffer to znany nad Sekwaną reżyser zajmujący się kinem sensacyjnym. Przy swoich produkcjach współpracował z takimi gwiazdami jak Monica Bellucci, Vincent Cassel czy Benoit Magimel, który jest również głównym bohaterem najnowszego filmu Schoendoerffera – „Szybkiego konwoju”.
Zdobywca Złotej Palmy (za film „Pianistka”) tym razem wciela się w szefa gangu narkotykowego Alexa, który kontroluje przerzut dużej ilości marihuany i kokainy z Hiszpanii do Francji. Dowodzony przez niego konwój zostaje ostrzelany przez policję na granicy, a przestępcy porywają francuską turystkę (Reem Kherici), która ma być ich przepustką do wolności. Alex musi osobiście wkroczyć do akcji, żeby uratować swoich ludzi i towar.
Fabuła nie jest specjalnie oryginalna, jednak stwarza pole do nakręcenia mocnego kina sensacyjnego. Schoendoerffer, w przeciwieństwie do swojego rodaka Luca Bessona, boi się docisnąć pedał gazu. Rozpędza swoją filmową maszynę tylko po to, żeby przez cały czas systematycznie hamować. Sceny pościgów i strzelanin nakręcone są poprawnie, nie zostają jednak w pamięci na dłużej.
Reżyserowi zabrakło konsekwencji albo zamierzona kryminalna hybryda po prostu nie wypaliła. „Szybki konwój” nie dorównuje również pokrewnym europejskim produkcjom, jak np. „Reykjavik-Rotterdam”. Brak w obrazie francuskim islandzkiego chłodu i precyzji w prowadzeniu narracji.
Do zalet filmu można zaliczyć ciekawe gry kolorami, które przywodzą na myśl efekty stosowane przez Toma Forda oraz – momentami – zabawne dialogi między przemytnikami. Niestety, to nie wystarcza, żeby film się obronił i nie pozostawił sporego niedosytu wśród fanów gangsterskich intryg i sensacyjnych „fajerwerków”.
Film jest dostępny na VoD – tutaj!
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]