-daję 8 łapek!
Samotność w sieci nie jest już ponurą wizją przyszłości, lecz codziennością wielu ludzi. Otoczeni przez wirtualnych znajomych, dostają chwilowe dawki dopaminy. Lajk czy serduszko stają się zaspokojeniem potrzeb, ale powierzchowna satysfakcja przykrywa pustkę i głuchy krzyk niezrozumienia. Sweat Magnusa von Horna wkracza do świata popularnej influencerki – uśmiech na twarzy, endorfiny świata fitness i… przerażająca cisza świata realnego.
Przeczytaj także: Daleko od Reykjaviku
Sylwia Zając (Magdalena Koleśnik) ma 600 tys. obserwujących na Instagramie, płytę DVD z własnym programem ćwiczeń, promuje wiele marek, organizuje poranne ćwiczenia w galeriach handlowych – życie pędzi przed siebie. Uśmiech na twarzy i optymizm, którym powinna zarażać swoich followersów. Niestety, kiedy kamera w telefonie nie jest włączona, świat nie rysuje się w różowych barwach. Dźwięki odbijają się od ścian, a jedynym kompanem jest pies Jackson. Nawet mama (Aleksandra Konieczna) z dużą rezerwą podchodzi do sukcesów córki. Widać, że już dawno straciły więź i trudno wykrzesać choć trochę zrozumienia.
Magnus von Horn buduje filmowy świat wokół Sylwii. To ona króluje na ekranie i zawsze znajduje się w centrum. Bliskie kadry sprawiają, że mamy wrażenia wniknięcia w jej świat. Przyglądamy się jej oczom, które jako jedyne wyrażają smutek i pustkę, choć na ustach gości – wymagany przez sponsorów – uśmiech. Magdalena Koleśnik ma w sobie niebywałą charyzmę, która sprawia, że nie możemy oderwać od niej wzroku. Przeprowadza nas przez świat trudnych emocji we współczesnym teatrze idealnego życia. Rysy na wizerunku, smutek czy wyobcowanie nie pasują do huraoptymistycznej rzeczywistości social mediów, w którym idealizm jest prosty i oczywisty. Koleśnik sprawia, że Sylwia jest postacią wiarygodną, przyciągającą i wzbudzającą empatię rozdartą między dwoma światami.
Przeczytaj także: Nasz czas
W Sweat historia jest opowiedziana skromnymi środkami, w dużych zbliżeniach i silnym osadzeniu w naszej rzeczywistości. Von Horn buduje udane analogie i nie zmierza w żadnym momencie w stronę paszkwila na świat celebrytów prosto z internetu. A bliskość bohaterki, podążanie za nią sprawia, że to bardzo wyjątkowy i świetny obraz. Obserwujemy, ale też spoglądamy na świat jej oczami. Czerpiemy wiele z małych momentów, by dowiedzieć się więcej o bohaterce i poznać jej prawdziwą twarz – nie tę, którą uwielbiają sponsorzy czy fani. Niesamowicie wypada przypadkowe spotkanie z koleżanką z liceum, której Sylwia raczej nie pamięta, ale w rozmowie z nią zdaje się łapać każdy moment unikalnego i szczerego kontaktu z drugim człowiekiem.
Magnus von Horn wprowadził również świetny wątek stalkera i psychofana, który mógłby niebezpiecznie skręcić w stronę thrillera. Na szczęście przesiadujący przed domem Sylwii mężczyzna jest kimś więcej niż tylko straszakiem. Staje się zwierciadłem, w którym może przejrzeć się główna bohaterka, a zarazem jednym z najciekawszych międzyludzkich kontaktów w świecie pełnym pozorów.
Przeczytaj także: Palm Springs
Sweat sprawia, że pocimy się razem z Sylwią podczas energetycznych ćwiczeń, a także wtedy, kiedy powoli zaczyna pękać i mówić o swojej potrzebie bliskości i odczuwanej samotności. Magnus von Horn po raz kolejny nie bierze jeńców, wyciska emocje jak cytrynę i w subtelnych elementach określa świat i bohaterów. Trzeba przyznać, że to może być jedna z najciekawszych premier, kiedy w końcu pojawi się na dużych ekranach. I choć całość jest spójnie i wciągająco zrealizowaną produkcją, to największe brawa należą się Magdzie Koleśnik. Tych oczu nie można zapomnieć!