Stare, dobre kino z klasyczną fabułą i zwyczajnymi bohaterami doskonale odnajduje się wśród rozbuchanych blockbusterowych wizji. Zach Braff sięga po banalny scenariusz, który raczej nie przyniesie zbyt wielu zaskoczeń, aby opowiedzieć o przyjaźni, braterstwie, niesprawiedliwości społecznej i napadzie na bank.
W starym, dobrym stylu – napad z godnością
W starym, dobrym stylu jest lekką, amerykańską komedią, która – momentami – stara się sięgnąć nieco głębiej w sedno społecznych nierówności i braku opieki nad starszymi obywatelami kraju, ale reżyserowi daleko do Kena Loacha i głębokich analiz. Willie (Morgan Freeman), Joe (Michael Caine) i Albert (Alan Arkin) znają się od lat. Razem pracują w tej samej fabryce i czekają na upragnioną emeryturę, kiedy nic już nie będą musieli. Pozostanie tylko radość wolnego czasu i zasłużony odpoczynek. Ich plan jednak spali na panewce, ponieważ pieniądze odkładane na emeryturę zniknęły. Jak poradzić sobie z brakiem środków na koncie? Joe wpada na pomysł, by napaść na bank.
Braff dość sprawnie tworzy wciągający heist movie. Ciekawie rozkłada akcenty planowania akcji, ale też znajduje przestrzeń na rozrysowanie historii swoich bohaterów. Aktorzy bezpiecznie moszczą się w swoim emploi: Freeman zachwyca mądrością, Caine brytyjską powściągliwością, a Arkin nowojorskim luzem. Choć nie wychodzą poza dobrze znane ramy, wciąż chce się ich oglądać. Tworzą genialne, pełne aktorskiej chemii trio, z którym chciałoby się pójść na koniec świata.
Jednak w tej lekkiej formie i dowcipie kryje się krytyka amerykańskiego społeczeństwa. Latynoski pomocnik starszych panów podkreśla, że w jego kulturze osoby doświadczone wiekiem są niezwykle cenne i warto się o nich troszczyć. W starym, dobrym stylu wymierza ciosy w stronę kulejącej w Stanach Zjednoczonych opieki społecznej czy systemu emerytalnego, punktuje zapatrzenie w młodości i spychanie ludzi starszych na margines społeczeństwa. Robi to jednak bardzo zachowawczo, a wszelkie uderzenia są raczej delikatne i rozchodzą się po kościach.
W starym, dobrym stylu udało się połączyć przejmującą opowieść o jesieni życia ze sprawnym heist movie. Z przyjemnością patrzy się na czarujących dżentelmenów, którzy dobrze potrafią bawić się w kino. Szczególnie, że film jest lekki, pełen dobrych żartów i pogody ducha. Bez nadęcia i spięcia – po prostu w starym, dobrym stylu.