daję 7 łapek!

Huk, trzask, krzyk, muzyka – żyjemy w świecie pełnym dźwięków i trudno wyobrazić nam sobie rzeczywistość zatopioną w ciszy. Stajemy się uzależnieni od bodźców, rozpoznajemy głosy, piosenki czy pierwsze zwiastuny wiosny. Tak wiele dzieje się wokół nas, że ledwie zauważamy bogactwo, a także nadmiar tych bodźców. Darius Marder w Sound of metal postanowił rozprawić się z dźwiękowym uzależnieniem i opowiedzieć historię o odkrywaniu alternatywnej rzeczywistości.

Przeczytaj także: Bracia Sisters

Ruben (Riz Ahmed) jest muzykiem, który wraz z dziewczyną Lou (Olivia Cooke) mieszka w kamperze i podróżuje po Ameryce, dając koncerty. Doświadczony przez życie właśnie wyszedł na prostą – zdrowo się odżywia, ćwiczy i jest w szczęśliwym związku. Tylko od czasu do czasu dostajemy sygnały, że nie zawsze było tak kolorowo. Pech chce, że nic co dobre nie trwa wiecznie, a grający na perkusji chłopak z dnia na dzień traci słuch. Nowa rzeczywistość przejmuje kontrolę bez zapowiedzi. 

Darius Marder zapuszcza się w mroczne i bolesne rejony, pokazując zagubienie, strach i bezradność wobec losu. Umiejętnie przyciąga uwagę i w całości skupia się na bohaterze, który przechodzi przez wszystkie etapy żałoby. Szok, niedowierzanie, złość, smutek i powrót do działania. Ruben przeżywa różnorodne stany emocjonalne, a my podążamy za nim. Trudno oderwać oczy od Riza Ahmeda grającego na wyciszonych tonach, bez grama szarży czy przerysowania. Charyzmatyczna twarz staje się płótnem, na którym Ahmed odmalowuje psychologiczną wędrówkę swojego bohatera nie tylko po świecie pozbawionym dźwięków, ale również w głąb siebie.

Przeczytaj także: Wróg doskonały

Wbrew pozorom Sound of metal nie jest pompatycznym dramatem o świecie bez dźwięku. Na próżno będziemy wyczekiwać oklepanego happy endu. Marder sięga dużo głębiej, tworząc metaforyczną opowieść o tkwieniu w schematach, uprzedzeniach i przyzwyczajeniach. Które zawężają nam perspektywę patrzenia na otoczenie. Ruben wypchnięty z kolein, po których biegło jego życie, odkrywa nowe możliwości i dostrzega to, co wcześniej było niewidzialne. 

Ten film, choć niepozbawiony luk i nieścisłości, jest świetnym debiutem Mardera. Nie tylko ze względu na bogactwo opowiadanej historia i fenomenalną rolę Riza Ahmeda, ale również za sprawą świetnego wykorzystania dźwięku. To dzięki niemu możemy podążać za Rubenem i postrzegać świat tak, jak on. Słyszymy bogactwo dźwięków, kompletną ciszę czy szumy i zakłócenia, dzięki czemu możemy chłonąć Sound of metal wszystkimi zmysłami. To produkcja, której nie można przegapić. 

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

4 komentarze
  1. Super film oglądałam w kinie!

  2. Super recenzja! Pozdrawiam

  3. Chyba muszę obejrzeć bo wydaje się naprawdę dobry, świetna recenzja! 😀

Leave a Reply