Seriale medyczne bądź rozgrywające się w szpitalnym otoczeniu mają się bardzo dobrze. Świadczy o tym niesamowita popularność Szpitala New Amsterdam, Ostrego dyżuru czy rodzimego Na dobre i na złe. Tym razem w duchy chwytającego za gardło thrillera przenosimy się do jednego z warszawskich oddziałów ratunkowych. Czy Sortownia okaże się sukcesem?
Jacek (Andrzej Chyra) jest doświadczonym lekarzem, który pracuje na jednym z najgorszych SOR-ów w Warszawie (tego dowiadujemy się od twórców, bo z obrazu trudno dojść do takich wniosków). Mężczyzna z syndromem wybawiciela snuje się po ponurych korytarzach, ratując ludzkie życia. Od początku wiemy, że skrywa on mroczną tajemnicę, która z pewnością zdeterminuje jego przyszłe działania. Zmęczony obłudą rzeczywistości, w której przyszło mu żyć, nie chce już biernie przygląda się jawnej niesprawiedliwości i postanawia samodzielnie ją wymierzać. Ludzki bóg, który będzie decydował o tym, kto ma przeżyć, a kto nie. Zapowiada się mrocznie, ale niestety początek nie spełnia pokładanych w nim nadziei.
Sortownia: Bohater z Tajemnicą
Sortownia pod sterami Anny Kazejak już od początku oferuje wiele wątków, piękne najazdy kamery na zmęczoną twarz Andrzeja Chyry i Tajemnicę przez duże “T”. Jest przy tym niestety bardzo łopatologiczna i irytująca w skrótowych rozwiązaniach. Najcięższy SOR w stolicy zieje pustką, a po salach snują się tylko dwie pielęgniarki. Brak tu podskórnego napięcia i dreszczyku, który prowadziłby do widocznego na twarzy Jacka zmęczenia i zobojętnienia. Gdyby tego było mało w jego życia pojawia się uciśniona prostytutka – postać idealna do zbawienia, tajemniczy mężczyzna z plakatu i córka z całym workiem pretensji do nieobecnego ojca.
Pierwsze cztery odcinki ustawiają nastrój i rozpoczynają wiele wątków. Każdy z tematów jest trochę zaznaczony, ale żaden na tyle, by na dłużej przykuć uwagę. Mam nadzieję, że w tym artystycznym chaosie pojawi się jakaś metoda i kolejne spotkania z bohaterami uporządkują podrzucone tropy, prowadząc do spójnego zwieńczenia opowiadanej historii. Szczególnie, że dość banalnie są prowadzone nastroje i postaci. Wszyscy – oprócz Jacka – opierają się na jednej cesze charaktery, budując tylko tło dla głównego bohatera. W ten sposób kierowniczka klubu nocnego (Ilona Ostrowska) jest zimną suką, Mariusz Bonaszewski wciela się w diabelnego klienta, któremu nikt nie chce stanąć na drodze, Justyna (córka Jacka grana przez Natalię Jędruś) w zbuntowaną nastolatkę tłumiącą swoje emocje w alkoholu i narkotykach.
Przeczytaj także: Reality
Nawet to, co miało stanowić trzon całej opowieści, przynosząc nieco proceduralnego sznytu, nie wzbudza dużych emocji. Jacek bawiąc się w Boga, decyduje o tym, kto zasługuje na życie, ma w sobie coś z Dextera. Karze tylko tych, którzy według niego zasługują tylko na najgorsze. Jego decyzje co prawda są okupione wielkimi osobistymi kosztami. Na szczęście Chyra potrafi pokazać, że wszystko to, co robi, zostawia w nim ślad. Lekarz nosi na swych barkach ogromny ciężar, nie tylko ten związany ze swoim zawodem i wyborami, których dokonuje, ale też z przeszłością. To te zmęczone oczy, powoli palony papierosa i chwile ciszy, w której przyglądamy się głównemu bohaterowi są największym atutem produkcji. Gdyby nie charyzma Andrzeja Chyry, całość nie przyciągałaby uwagi.
Sortownia jest serialem z ciekawym pomysłem. Antybohater z tajemnicą, który wzbudza sympatię. Zabójca z wątpliwą moralnością, któremu mimo wszystko chce się kibicować. Wszystko jest na swoim miejscu, ale traci na znaczeniu w nadmiarze wątków i nierozwiniętych pomysłów. Serial powoli buduje swoją opowieść. Zadaje pytania, ale długo każe czekać na odpowiedzi. Potencjał, który na razie rozmienia się na drobne. Czas pokaże, czy ta wolna wędrówka przyniesie satysfakcjonujący finał.