Powiedzieć o Fran, że jest introwertyczką, to nic nie powiedzieć. Wycofana, zamknięta w sobie spędza dni w samotności, rozmyślając o śmierci. Czas w pracy upływa jej na powtarzalnym wykonywaniu obowiązków i podsłuchiwaniu rozmów współpracowników. W jej życiu pojawia się odrobina kolorytu, kiedy do biura przychodzi Robert.
Daisy Ridley przyciąga stonowaną kreacją bez żadnych fajerwerków. Jej Fran początkowo nie wzbudza żadnych emocji, będąc jedną z nudniejszych postaci, jakie pojawiły się na ekranie. Z czasem jej próby nawiązania więzi stają się coraz bardziej urocze.
Przeczytaj także: Wieloryb
„Sometimes I Think About Dying” ma w sobie ducha Sundance. Artystyczny początek wypełniony jest wyszukaną czcionką, a marzenia na jawie o umieraniu przywodzą na myśl malarską precyzję. Fran ma w sobie ciekawą rysę i czasami przypomina każdego z tych, którzy nie mogą znaleźć swojego miejsca w rzeczywistości. Niestety drugi akt zawodzi. Lambert dostarcza nam historię wypełnioną fabularnymi konceptami, w którą trudno się zaangażować.
Tej indie komedii romantyczniej brakuje wyrazistości i wciągającej narracji. Banalność odwraca naszą uwagę i nie pozwala w pełni się zaangażować. Ridley nie jest w stanie wypełnić niedostatków scenariusza. Film, podczas którego sami zbyt często myślimy o tym, by zniknąć (umrzeć!).
daję 5 łapek!