Czarno-biały świat Ivana Ostrochovskiego nie podlega łatwym kategoryzacjom. Słudzy stają się hermetyczną opowieścią o utrzymywaniu się na powierzchni w rzece pełnej politycznych wirów i mielizn. To historia relacji Kościoła i reżimu w czasach zimnej wojny, która przyjmowały różne oblicza: od haniebnej współpracy po chlubną opozycję. Czeski reżyser bierze na warsztat trudny temat i wyciąga z niego smutną i brutalną poezję. 

Przeczytaj także: Zaćma

Powściągliwy i estetycznie dopracowany obraz przypomina Idę Pawła Pawlikowskiego i w podobnym klimacie rozlicza się z niechlubną historią Czechosłowacji. Intymna i kameralna opowieść osadzona w seminarium pokazuje czarne owce Kościoła i zagubienie młodych ludzi, którzy zderzają swoje ideały i pragnienia w brutalną rzeczywistością. Słudzy niosą w sobie sporą dawkę niepokoju, głównie za sprawą muzyki Miroslava Totha i wysublimowanych kadrów Juraja Chlpika. Uporządkowanie na ekranie kontrastuje z chaosem, który panuje w świecie głównych bohaterów. 

Juraj (Samuel Skyva) i Michal (Samuel Polakovič) przybywają do seminarium w Bratysławie. Trafiają w sam środek politycznych zawirowań, gdzie duchowna rzeczywistość rozpada się na dwie frakcje: współpracującą z władzą organizację Pacem in Terris oraz opozycję, która po kryjomu wysyła listy do Watykanu czy informuje Radio Wolna Europa o sytuacji w Kościele. Młodzi mężczyźni będą musieli stawić czoła nowym wyzwaniom, zweryfikować swoje poglądy i walczyć o swoją moralność w dwuznacznej rzeczywistości. 

Przeczytaj także: Allen kontra Farrow

Słudzy przypominają kino noir. Obserwujemy ponury świat, skąpany w deszczu i półcieniach, w którym króluje upadek wartości i niejednoznaczna moralność. Ostrochovsky jest jednak dość powściągliwy w wydawaniu sądów. Staje się raczej obserwatorem świata, w którym ludzkie zachowania nie podlegają zero jedynkowej ocenie. Widzimy duchownych, którzy współpracują z władzą, by utrzymać się na powierzchni i przetrwać te okrutne czasy i takich, którzy z takiego układu czerpią wymierne korzyści. Obserwujemy kolaborantów, jak i idealistycznych opozycjonistów. Ich światy funkcjonują obok siebie, a czeski reżyser z zainteresowaniem przygląda się ich postrzeganiu świata.

Ostrochovsky w swoich Sługach pokazuje konflikt etyczny i moralny, ale nie wyraża głośnego potępienia. Punktuje wielowymiarowość podejmowanych działań i decyzji i ucieka od cynicznego wartościowania prezentowanych postaw. Słudzy stają się obrazem niebywale humanistycznym, skupionym na bohaterze. W końcu każdy kroczy własną drogą w zgodzie z sumieniem, niezależnie od czasów czy władzy. 

daję 7 łapek!

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply