Jeśli chcecie cofnąć się w czasie do ery sprzed #metoo, rubasznych żartów i braku poprawności politycznej, wybierzcie się na Ślub doskonały. Film, który powstał na podstawie świetnej teatralnej farsy, popełnia wszystkie największe błędy i nawet nie budzi się we mnie odrobina empatii, by bronić tej produkcji. Nick Moran zaproponował nam na początek roku jedną z najgorszych komedii, jaką przyjdzie wam zobaczyć.
Przeczytaj także: Niebezpieczni dżentelmeni
Mamuśka (Ewa Kasprzyk) to kobieta sukcesu, która nie może narazić na szwank swojej reputacji. Kiedy okazuje się, że jej córka (Aleksandra Adamska) jest w ciąży, a ojcem dziecka jest jeden z pracowników rodzinnej firmy o arabskich korzeniach, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Ukochanego trzeba pozbyć się w nieidealnego obrazka, a dziewczynie szybko znaleźć mężą i ojca dla nienarodzonego bękarta. Władza i pieniądze pozwalają jej na szantaż i podejmowanie decyzji za innych ludzi. Narzeczony (Adam Woronowicz) szybko pojawia się na horyzoncie, a ślub staje się okazją do pokazania bogactwa i przepychu potencjalnym inwestorom, do których dotarły plotki o finansowych problemach firmy. Dwie pieczenie na jednym ogniu: reputacja i firma uratowane. Pech chce, że nic nie idzie jak z płatka, a kłody nieustannie są rzucane pod jej nogi. Panna młoda nie chce ślubu, narzeczony zdradza ją w noc przed imprezą, a pieniądze kurczą się w zastraszającym tempie.
Przeczytaj także: Wywiad z Aleksandrą Adamską
Ślub doskonały doskonale sprawdził się na deskach teatru – ambitna narzeczona marzy o idealnym narzeczonym i ślubie, zrobi wszystko, by impreza spełniła jej najpiękniejsze sny. Nick i Wojciech Pałys postanowili jednak zmienić sprawdzony scenariusz, dodać absurdalne wątki, dorzucić kilka seksistowskich żartów i oprzeć swój humor na banalnym i rubasznym slapsticku. Wyszło źle, bez polotu i po prostu nie śmiesznie. Aktorzy biegają po planie, wygłaszając absurdalne dialogi, wpadają w okropnie zgrane schematy i silą się na liczne seksualne aluzje. Adam Woronowicz, który dla mnie jest królem komediowego wyczucia, cierpi w tym scenariuszowym chaosie. Piotr Głowacki wykrzykuje swoje kwestie, podczas gdy Aleksandra Adamska, Magda Lamparska i Sandra Staniszewska opierają swoje postaci na jednej cesze. Wszyscy napisani są grubą kreską i brak im jakiejkolwiek głębi.
Zresztą banalne i przerysowane postaci to nie jedyny z problemów, które przyprawiają o dreszcze podczas oglądania tego filmu. Nick Moran wytacza najcięższe działa: rasizm, seksizm, wyśmiewanie się z wyglądu, pokojówka Ukraina, zblazowany rockman, disco polo, chciwy ksiądz i agresywny Amerykanin. W Ślubie doskonałym znajdzie się miejsce na wszelkie stereotypu i postaci z niewybranych, rubasznych kawałów. Dość szybko zdajemy sobie sprawę z tego, że to co było obliczone na żart, przekracza granice dobrego smaku i bazuje na najprostszych instynktach.
Przeczytaj także: Teściowie
Postaci i scenariusz to nie jedyna bolączka tego produktu. Chaotyczny montaż, który ma dodawać opowieści tempo i wzbogacać poszczególne sceny o dwuznaczne konteksty przyprawia o dreszcze niedowierzania. To zlepek scen, który ma budować zabawne komentarze do wydarzeń do granicy wytrzymałości eksploruje “montaż atrakcji” Siergieja Eisensteina. Brzmi jak ambitny plan, ale wykorzystane zestawienia dalekie są od doskonałości. Źle się patrzy na zbitek gagów i skeczy, w których brak sensownego przebiegu.
Ślub doskonały to kino, którego należy unikać. Nie jestem w stanie dostrzec w tej produkcji żadnych pozytywnych aspektów. Moran sprawia, że dobrzy aktorzy (Woronowicz!) są pogrążeni w chaosie, banalnym przesłaniu i nieśmiesznych inscenizacjach. Ten ślub jest bardzo niedoskonały.
daję 2 łapki!