
daję 8 łapek!
Maria Linde (Krystyna Janda) osiągnęła literacki Olimp. Niczego nie musi już udowadniać, na nic zwracać uwagi. Jej pozycja jest niezachwiana, dlatego czuje, że może bezkarnie wyrażać swoje opinie. Jacek Borcuch w filmie Słodki koniec dnia tworzy opowieść o wolności, dojrzałości i ignorancji, która dotyczy nas wszystkich. W pięknych włoskich plenerach porusza trudne tematy artystycznego wyzwolenia, schyłku europejskich wartości, ale przede wszystkim samotności wśród bliskich.

Słodki koniec dnia to film niezwykle pojemny znaczeniowo, który subtelnie snuje swoją opowieść. Borcuch nie narzuca jednoznacznych interpretacji, a enigmatyczne bohaterki pozwalają odnaleźć w tej historii różnorodne emocje. Maria jest poetką, która wyjechała z Polski jeszcze przed stanem wojennym. Osiedliła się w miasteczku Volterra, do której docierają uchodźcy z Lampedusy. Różnorodne społeczeństwo wydaje się pozornie tolerancyjne, a niepokój przed przyszłością wisi w powietrzu. I choć w mieście znajduje się osteria założona przez pochodzącego z Egiptu Nazeera (Lorenzo de Moor), to tylko pozory akceptacji przybyszy ze Wschodu. Do erupcji agresji i niezrozumienia dochodzi, kiedy w Rzymie ma miejsce atak terrorystyczny, a Maria podczas odbierania lokalnej nagrody wyraża kontrowersyjną opinię.
Noblistka wspięła się na szczyt swoich możliwości. Zatopiona w sielskim życiu włoskiej prowincji zaczyna się nudzić, dlatego z wyostrzonymi zmysłami chwyta rzeczywistość. Uwikłanie w romans, drogi samochód, szybkiej wojaże po wąskich uliczkach i długie nocne dysputy pokazują, że Maria jest głodna wrażeń. W przeciwieństwie do rozsądnej córki Anny (Kasia Smutniak) nie uznaje granic, a wolność słowa i myśli traktuje jako rzecz oczywistą.

Jacek Borcuch stawia pytania o wolność osobistą, odpowiedzialność wobec własnych słów i czynów, a także o przemiany zachodzące we współczesnym świecie. Krystyna Janda pokazuje, że z subtelności gestów można wyczytać więcej niż tysiąc słów, a jej relacja z Kasią Smutnika obfituje w niewypowiedziane znaczenia.
Słodki koniec dnia można odczytywać na wielu płaszczyznach. Zachwycać się intelektualnym dyskursem, dać się pochłonąć wizualnej uczcie czy zatopić w nieśmiertelnym głosie Franka Sinatry. Michał Dymek potrafi wyciągnąć z Toskanii dużo więcej niż pocztówkowe widoki. Zachwyca wyczuciem smaku, chwytaniem chwili i stonowanymi barwami. Nie patrzymy na słodkie barwy otoczonych słońcem pagórków. Włochy z filmu Borcucha są pełne zieleni, ale osnute gęstymi mgłami. Obrazy doskonale korespondują z nastrojem panującym w rodzinie Linde. Pozorne szczęście skrywa niewypowiedziane pretensje.

Ten film to sensualna wędrówka, która pozwala kontemplować opowiadaną historię. Jacek Borcuch i Szczepan Twardoch w swojej fabule mogli wpaść w sidła polityki, ale udało im się uniknąć ideologicznych zapędów. Choć Słodki koniec dnia krytycznie przygląda się kondycji współczesnej Europy i jej mieszkańców, reżysera o wiele bardziej interesuje indywidualny portret i jednostkowe przeżycia. W opowieści Borcucha zwycięża człowiek wobec wielkiej polityki.