– daję 7 łapek!
Świat mężczyzn. Brutalny, wulgarny, bez kompromisów. Okazuje się jednak, że w walce o amerykańskie ideały – demokrację, wolność i równość – można się obyć bez siły mięśni i ciętego języka. Do udziału w tajnej i niebezpiecznej akcji zostaje wybrana wątła i niepozorna agentka Kate Macer (Emily Blunt). Ale najbardziej będą jej wadziły nie uroda czy postura, ale uczciwość i chęć postępowania zgodnie z imperatywami moralności.
Operację ma przeprowadzić CIA. Kate jest reprezentantką FBI, wydelegowaną przez agencję. Nie wie dlaczego. Nie zna swoich obowiązków. Nie mówi się nawet o celu misji. Otaczają ją protekcjonalni mężczyźni, którzy mogą jednocześnie fascynować i przerażać. Rzeź dokonana na przejściu granicznym w biały dzień, przesłuchiwanie dziesiątek niewinnych ludzi unieruchomionych na środku ulicy, ekscentryczny łącznik meksykańskiego pochodzenia (Benicio Del Toro). Wiadomo tylko, że służby chcą dobrać się do potężnego kartelu narkotykowego. Jaka w tym rola Kate? Póki co przykazuje jej się obserwować i chłonąć.
Film jest – jak to się mówi – „dobrze zrobiony”, ale momentami nuży. Trudno o to, żeby zaskakiwał. Nie różni się bardzo od innych produkcji w tym gatunku. Od razu przywodzi na myśl np. „Wroga numer jeden”, gdzie Jessica Chastain jako piękna i silna kobieta gotowa na wszystko, poluje na Osamę bin Ladena.
Czy Kate poradzi sobie z wewnętrzną walką w imię wykonania misji? Kto tak naprawdę jest tytułowym sicario, co po włosku i hiszpańsku oznacza płatnego mordercę? Czy fabuła ma w sobie wystarczającą dozę realizmu? Mnie zakończenie rozczarowało, a wręcz trochę bawiło. Nie przekonała mnie też muzyka Jóhanna Jóhannssona, za którą ponownie otrzymał on nominację do Oscara – jest dobrze, ale nie tak genialnie jak kiedy komponował dla „Teorii wszystkiego”.
Pingback: Jóhann Jóhannsson – bez tej muzyki fabuła jest niczym | Movieway