Opowieść body positive skonstruowana na podstawie prawdziwej historii z lat 70. XIX w. ma w sobie bardzo współczesną wymowę. Rosalie (Nadia Tereszkiewicz) to dziewczyna, która nie zważa na opinię innych. Chce żyć w zgodzie ze sobą, a nie podążać za oczekiwaniami innych. Stéphanie Di Giusto tworzy romantyczny film o miłości, pozostawaniu wierną sobie i społeczeństwie, które nie potrafi akceptować różnorodności.
Rosalie: historia body positive
Rosalie to kino subtelne i opowiedziane z czułością. Dziewczyńska siła i opór, który stawia nienawistnym spojrzeniom dostają romantycznego kopa – sama przeciwko wszystkim chce podążać za swoimi marzeniami. Od dziecka była inna ze względu na nadmierne owłosienie wywołane chorobą – hirsutyzmem. Chroniona przez ojca, który skrupulatnie golił jej brodę, przez lata żyła z brzemieniem tajemnicy. Kiedy na jej drodze pojawia się Abel (Benoit Magimel), zadłużony właściciel baru, który bierze z nią ślub dla posagu, dziewczyna zaczyna wychodzić z cienia. Nie chce dłużej kryć swojej prawdziwej twarzy. W końcu jej twarz zaczyna swobodnie porastać broda, staje się lokalną atrakcją i zyskuje sympatię mieszkańców. Do czasu aż jej swoboda i radość nie stają się solą w oku wpływowego właściciela fabryki. Sympatia zmienia się w nienawiść.
Nadia Tereszkiewicz zachwyca lekkością bycia na ekranie. Tworzy postać, za którą chce się podążać. Daleko jej do budowania uciemiężonej kobiety, która ugina się pod ciężarem losu i niepowodzeń. Choć ma wszelkie powody do tego, by załamać ręce, ona nie ustaje w swojej prywatnej walce o szczęście. Zostawiona sama sobie odpiera niewybredne ataki, stawia czoła insynuacją podważającym jej kobiecość i wrogości własnego męża. Aktorka buduje postać, która nie jest naiwna i stara się wyjść z utartych schematów. Jest hipnotyzująca i przyciąga niesamowitą charyzmą, przykrywając niedostatki scenariusza.
Przeczytaj także: Tylko nie ty
Rosalie to w gruncie rzeczy prosta opowieść o społeczeństwie, które boi się inności i jest równocześnie nią zafascynowane. Wykorzystuje znane motywy jednostki, która nie boi się swojej inności, lecz wykorzystuje ją w przekraczaniu własnych barier i edukowaniu otaczających ją ludzi. Jej relacje rodzą się w bólu, ale tym bardziej zachwycają szczerością i wdziękiem. Emancypacja jest podszyta prawdziwą potrzebą bycia sobą w niezgodzie na wciskanie w schematy i stereotypy. Di Giusto nie odkrywa przed widzami nowych prawd, ale dość dobrze porusza się w znanym terenie.
Rozczarowuje nieco zbyt melodramatyczny finał. Rodząca się w bólach miłość między Rosalie i Ablem w prosty sposób opowiada o tym, że uczucie to jest ślepe i tak naprawdę liczy się wnętrze. Dodaje jednak nutkę goryczy, pozbawiając bohaterów szansy na happy end. Z jednej strony cieszy fakt, że reżyserka nie poszła na skróty, ogłaszając zwycięstwo podążania własnymi drogami. Z drugiej jednak zbyt uproszczona końcówka pozostaje w zaklętym kręgu, gdzie źli pozostają tymi złymi, a prawdziwie dobrzy nie mają szans na symboliczne zwycięstwo.
Rosalie to poprawna opowieść ze świetną rolą Tereszkiewicz, która potrafi wzruszać. Stéphanie Di Giusto buduje pozytywne przesłanie, pokazując, że wolność i podążanie za głosem serca może nas prawdziwie uwolnić. Choć wszystko to brzmi patetycznie i lekko banalnie, Rosalie może oczarować.
daję 6 łapek!