-daję 5 łapek!
Rodzina Addamsów choć wciąż w czarnym anturażu, wpuszcza do swojego świata sporo słonecznych promieni. Conrad Vernon i Greg Tiernan tworzą przyjazną opowieść, której blisko do mowy motywacyjnej pod tytułem „bądź sobą”. Z ich filmu płynie prosty morał, że najważniejsza w życiu jest samoakceptacja, wyzwolenie prawdziwego ja i niepodążanie utartymi ścieżkami. Indywidualizm jest w cenie, a rodzina może stanowić wielką siłę.
Rodzina Addamsów chce wieść spokojne życie
Barwna w osobistości rodzina Addamsów wypędzona przed laty przez zwyczajnych ludzi wiedzie spokojne życie w domu na wzgórzu. Indywidua nie wpisują się w schemat wypracowany przez popkulturę. Stają w kontrze do idealnych kolorowych domków rodem z IKEI i wystylizowanych ludzi z miasteczka. Rodzina Addamsów przede wszystkim skupia się na kontrastach i narastającym konflikcie między Gomezem i Morticią a rozkrzyczaną gwiazdą telewizji Margaux Needler. Prezenterka ma sprecyzowany gust i uważa, że ponury dom – zamieszkiwany przez tytułową rodzine – psuje jej interesy. Gdyby jeszcze tego było mało jej przeurocza córka zaprzyjaźnia się z Wednesday i zaczyna podzielać jej fascynacje mrokiem i czernią. Antagonizmy i lęk przed nieznanym wypełniają ten świat.
Rodzina Addamsów – lekko i przyjemnie
Vernon i Tiernan potrafią wykorzystać humor postaci, nadają każdej charakterystyczne cechy, ale wszystko wydaje się mdłe i wyważone. Bajka zostaje skrojona pod oklepane schematy i prowadzi do prostych wniosków ku pokrzepieniu serce. Po Addamsach spodziewałam się czegoś więcej. Mrocznej rzeczywistości, w której czarna komedia przejmuje kontrolę nad nieco obrzydliwymi i nietypowymi zamiłowaniami rodziny. Tymczasem Wednesday okazuje się być przesłodką nastolatką, której bliżej do wystylizowanych dziewczyn z miasteczka, a Pugsley niekoniecznie fascynuje się bronią i zbrodniczymi zapędami. Szaleństwo, które było najciekawsze w tej rodzinie, zostało głęboko schowane. Pragnienie przereklamowanej normalności przejęło kontrolę.
Przeczytaj także: Vaiana
Rodzina Addamsów wciąż doskonale bawi i tego nie można jej odebrać. Historia lekko i przyjemnie płynie do przodu, nie natrafia na żadne mielizny i z zaciekawieniem śledzi się poczynania nieco przerysowanych bohaterów. Czegoś jednak brakuje. Wyrazistego pazura, który sprawiłby, że animowana opowieść byłaby inna niż wszystkie. Tymczasem to poprawna historia, z przesłodzonym finałem, którego nie powstydziłaby się sama Mary Poppins, ucząc swoich podopiecznych, że nie należy oceniać książki po okładce.