8 łapek!  – daję 8 łapek!

Ciepła i przyjemna opowieść o powstawaniu disnejowskiego filmu pt. „Mary Poppins”, przeplatająca się z obrazami trudnego dzieciństwa pewnej kędzierzawej złotowłosej dziewczynki. Dwie płaszczyzny czasowe widać już od samego początku, nawet dzięki odmiennej kolorystyce.

SAVING MR. BANKS

Słodko-gorzki film jest rewelacyjną kompozycją zabawy i dotkliwego smutku. Najbardziej utkwiła mi w pamięci tragiczna scena, w której w jednym wymiarze czasowym bracia Sherman śpiewają radosną piosenkę o banku, a w drugim przemówienie pijanego Traversa Goffa doprowadza do łez jego żonę i córkę. Z jednej strony wesołe utwory, rymowanki, pluszaki, taniec, kolorowy Disneyland – z drugiej mała dziewczynka, gorączkowo szukająca schowanej przez mamę butelki z alkoholem, którą chciałaby oddać kochanemu tatusiowi.

Jak do niemal wszystkich elementów w tym filmie, i do niego mamy ambiwalentny stosunek. Uważać go za kochającego i troskliwego ojca, czy człowieka wyjątkowo słabego, który okrutnie rani najbliższych? Chodzący z głową w chmurach Colin Farrell wizualnie przypomina mi młodego Roberta Downey Jra, np. wtedy, gdy ten wcielił się w tytułową rolę w filmie „Chaplin”. Bardziej niesamowite było jednak to, że zachowywał się zupełnie jak Johnny Depp w „Marzycielu”. Nie mogę odeprzeć od siebie myśli, że obserwował starszego kolegę po fachu w tej produkcji i wzorował się na stworzonej przez niego kreacji.

Trudno ocenić także autorkę „Mary Poppins”, o prawa autorskie do której toczy się wojna. Przy całym zgorzknieniu, złośliwości, a nawet chamstwie postaci granej przez Emmę Thompson, ostatecznie nie można jej nie polubić. Zrzędliwa P.L. Travers wyrzuca skrupulatnie przygotowywany przez ekipę Disneya scenariusz przez okno, wykrzykując mu, że nic on nie znaczy. Jest niezwykle zaborcza, nie chce zgodzić się na zekranizowanie swojej książki. Chwilę potem jednak bije się z myślami, a nie mogąc spać, wstaje w środku nocy, by zabrać z kąta maskotkę – znienawidzoną Myszkę Miki – i przytulić się do niej we śnie.

Żałuję, że Emma Thompson nie otrzymała nominacji do Oscara. Również spośród dwóch zeszłorocznych ról Toma Hanksa, bardziej podobał mi się jako Walt Disney niż kapitan Phillips. Odwiedzanie przez aktora The Walt Disney Family Museum w San Francisco oraz rozmowy z rodziną wizjonera kina przyniosły oczekiwany skutek. Patrząc na Hanksa, rzeczywiście widziałam Disneya.

Od razu, już od pierwszych kadrów, zwraca się uwagę na piękną muzykę. Nie bez powodu kompozytora Thomasa Newmana nominowano do Oscara.

Moi drodzy, maszerujemy do kina! Niekoniecznie z dziećmi. Myślę za to, że niejeden dorosły w czasie seansu przez chwilę dzieckiem się stanie. Uspokajam także, że film nie wymaga znajomości samej „Mary Poppins”.

About the Author

Radiowiec, prawnik, podróżnik. Niekoniecznie w takiej kolejności. Nade wszystko: kinomaniak.

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply