7– daję 7 łapek!

Autor: Kamila Koronska

Radiowe Marzenia w reżyserii Babaka Jalali, można uznać za prawdziwą festiwalową perełkę na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Dzięki  nienachalnemu  dowcipowi  i bystrym rozwiązaniom fabularnym, widz bez problemu odnajduje się w realiach klaustrofobicznego „Pars Radio”, które bardziej niż samowar kultury bliskiego wschodu przypomina jej skansen.  

Radiowe marzenia

Radiowe marzenia – z muzyką przez życie

Radiowe Marzenia, to zakrapiana kroplą goryczy lekka opowieść o walce z wiatrakami, batalii o ideały, albo po prostu  nierównej wojnie wschodniej kultury z zachodnią, w sercu San Francisco. Do problemów stacji „Pars Radio”, doliczyć trzeba jeszcze wybujałe pomysły jej głównego dyrektora, byłego irańskiego pisarza – Mister Royaniego, którego ekscentryzm wyraża się w grzywie siwiejących włosów a’la Albert Einstein i kompulsywnym wcieraniu antybakteryjnego żelu.

Royani, na którym słusznie koncentruje uwagę Jalali, za wszelką cenę próbuje uratować charakter swojej stacji przed skomercjalizowaniem, wplatając w jej program elementy wysokiej kultury. Niestety najczęściej własnego autorstwa. Na horyzoncie pojawia się jednak szansa, inna niż wybór mniejszego zła – pierwsza kapela rockowa z Afganistanu – Kabul Dreams ma zagrać z Metallicą na antenie „Pars Radio”. Dla Royaniego, to nie tylko szansa na zwiększenie odsłuchu, ale przede wszystkim na zainicjowanie pojednawczego uścisku dłoni pomiędzy Afganistanem, a Ameryką. Jego zdaniem pierwszego, od momentu wkroczenia wojsk amerykańskich w 2001 r. do Afganistanu. Entuzjazm szefa nie jest jednak zaraźliwy. Otaczający go pracownicy z niedowierzaniem i prawdziwą konstatacją przyglądają się jego poczynaniom. Nikt zdaje się wierzyć, w to że Metallica naprawdę pojawi się w studio. Widowni, a w tym pewnie również fanom Metalliki pozostaje nerwowe wiercenie się w fotelu i jak podpowiada logika – oczekiwanie na najgorsze.

Zapraszamy do śledzenia nas na Facebook i Instagram, gdzie znajdziecie więcej filmowych nowinek.

Jalali wykorzystuje mikrokosmos podupadającej radiowej stacji do opowiedzenia uniwersalnej historii o przemijającym znaczeniu sztuki wobec komercyjnego sukcesu, o bolączce różnic kulturowych i asymilacji. Radiowe Marzenia są więc swego rodzaju epitafium, dla wszystkich fanów muzyki, którzy w trakcie filmu mogą wspomnieć ulubiony zespół lub stację radiową, której już nigdy nie posłuchają. Ten pesymizm kontrastuje jednak, z optymizmem Royaniego, dla którego muzyka jest nadal zbawiennym mostem łagodzącym obyczaje, wartym stawania nawet na swojej rozczochranej głowie. Ale i ten optymizm ma swoje granice.

Zakończenie historii opowiadanej przez Jalalę, równie jak jej pozostała część, nie pozostaje w zupełności oderwane od realizmu. Nie wszystkie, a już na pewno zdecydowania większość naszych planów, toczy się w sposób w jaki byśmy chcieli. Choć perkusista Lars Urlich faktycznie puka spóźniony do drzwi „Pars Radio” , pozwalając odetchnąć widowni, to jego obecność sprawia, że spełniają się raczej marzenia afgańskiego Kabul Dreams niż amerykański sen Mister Royaniego. Film Babaka Jalali, zdaje się sugerować, że  „nic innego się nie liczy” niż marzenia, ale te konsekwentne, które nie dopuszczają chwili zwątpienia.

 

About the Author
Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply