Tajemniczość przygniotła ten film. Bezbarwna Polska osnuta jesienną aurą przygnębia, stając się miejscem, gdzie dobro już dawno nie mieszka. Zazdrość objęła tron i powoduje działaniami ludzi, prowadzi do machlojek, politycznych rozgrywek i walki o stanowiska. Tadek (Jim Carrey), ostatni uczciwy policjant (jak zostaje nazwany przez swojego przełożonego) skazany na banicję, postanawia odzyskać dawne stanowisko i rozpoczyna śledztwo w związku ze starą sprawą morderstwa. Dość szybko przekona się, że prawda nie istnieje, a rzeczywistość to pisana przez ludzi fikcja.
Prawdziwe zbrodnie są ułudą
Dużo u Alexandrosa Avranasa patosu i zadęcia, który ma wpływać na atmosferę mówienia o rzeczach ważnych. W otoczkę thrillera został ubrany film traktujący o ludzkich słabościach i ułudzie prawdy. Choć policyjne śledztwo jest głównym motywem działań Tadka, to całość opowieści tonie w ciężkich i papierowych dialogach, ociekających prawdami objawionymi o świecie. Tadek próbuje dowieść sprawiedliwości, ukarać zbrodnię, kiedy wszyscy są przeciwko niemu: żona (Agata Kulesza) ma dość jego ambicji, jedyny świadek (Charlotte Gainsbourg) bawi się jego oczekiwaniami, a przełożeni chcą szybkiego zamknięcia sprawy niezależnie od wyniku śledztwa. Mężczyzna miota się, dokonując nieustannych wyborów i sam przestaje być krystalicznie czysty.
To amerykańskie kino robione przez Greka w Polsce jest aktorskim popisem Jima Carreya. Jako policjant zmaga się z demonami przeszłości, staje się pionkiem politycznych rozgrywek i nie do końca radzi sobie z emocjami. Wycofany, powściągliwy potrafi wyznaczać granice między dobrem a złem, które niejednokrotnie sam przekracza. To on rozdaje tutaj karty, podczas gdy polska obsada staje się postaciami na usługach fabuły. Jednowymiarowy bohaterowie rozgrywają swoje kwestie tylko po to, aby Tadek mógł kroczyć na przód. Piotr Głowacki jest obserwatorem prowadzonego śledztwa i cichym pomocnikiem, Agata Kulesza zmęczoną czekaniem żoną, a Robert Więckiewicz butnym szefem policji ze skłonnością do przemocy.
Prawdziwe zbrodnie mają swoje specyficzne tempo i klimat opowieści, które składają się na pełną niedopowiedzeń fabułę. Niestety luki i uproszczenia przestają intrygować, a jedynie irytują niedopracowaniem. Fabularne skróty piętrzą wątpliwości, prowadząc do nieco wydumanego zakończenia. Polska w filmie Avranasa jest osnuta mgłą, dźwiękami Chopina przy kolacji i wypełniona podwójnie moralnymi policjantami.
Reżyser Miss Violence wypełnia film przemocą wobec kobiet, ostatnim sprawiedliwym i smutkiem przegranej. I choć film jest zrobiony na zbliżeniach, z uwagą przygląda się ludzkim postaciom, nie niesie w sobie iskry, która ożywiłaby pochód wypalonych bohaterów. Film wzbudzał ogromne oczekiwania, wytworzył specyficzny nastrój, który jest dużym atutem, niestety to za mało, żeby móc zachwycać.