Wim Wenders uwielbia podróżować po świecie, przyglądać się ludzkim postawom i cicho kontemplować małe spotkania. W Pięknych dniach do maestrii doprowadza „nic niedzianie się” i sterty dialogu. Bawi się koncepcją twórcy, który powołuje do życia swoich bohaterów. Przedstawia aktorów, którzy nie mają świadomości, że są tylko wymyślonymi postaciami. Towarzyszy pisarzowi podczas aktu stwarzania i celebruje minimalizm opowiadania.
Piękne dni to niezwykle prosta historia, która skupia się na szczegółach. Do paryskiej rzeczywistości wkraczamy w ciszy, spoglądając na puste ulice miasta. Stolica Francji jeszcze nigdy nie jawiła się widzom jak wymarłe miasto, w którym – bez ludzkiej obecności – wyostrzają się zmysły. Oczekujemy na wielki przełom, wydarzenie, które wstrząśnie porzuconą rzeczywistością, ale nic takiego nie nastąpi. Wenders skupia się drobnych elementach, a całość historii zamyka w jednej, niezwykle malowniczej przestrzeni – ogrodzie przed willą Pisarza.
Kobieta (Sophie Semin) i Mężczyzna (Reda Kateb) rozmawiają ze sobą, dzieląc się swoimi doświadczeniami i przeżyciami. Opowiadanie o pierwszych erotycznych uniesieniach, filozoficzne rozważania i szczere dzielenie się refleksjami napędza ją całą akcję. Długim monologom towarzyszą powolne ruchy kamery, która krąży wokół małego stolika. Ten melancholijny nastrój slow cinema przyprawia o lekkie znurzenia, a nachalna podniosłość obnaża fabularną banalność.
Wenders bawi się pięknymi obrazkami, które obrastają w długie dialogi, od czasu do czasu ilustruje fabułę muzyką. Na ekranie pojawia się Nick Cave, a dwa porządki rzeczywistości zaczynają się przeplatać. Reżyser stawia wielokrotnie powtarzane pytanie, gdzie jest granica między fikcją a prawdą. Adaptacja filmowa sztuki Petera Handke staje się pretensjonalna, kiedy finalnie Kobieta i Mężczyzna okazują się Adamem i Ewą w utraconym raju. Piękno wizualne i symfonia słów rozpadają się w reżyserskich niedostatkach. Powoli krążąca kamera otępia zmysły i pozwala na chwilę relaksu, przez co rozmowa głównych bohaterów schodzi na drugi plan.