Nic nie przeraża mnie bardziej niż skrajne poglądy i nacjonalistyczne zapędy. Andrzej Jakimowski postanowił wziąć na warsztat te lęki i w ramach historii o niesprawiedliwości i wykluczeniu opowiedzieć o współczesnych objawach radykalizmu. Pewnego dnia w listopadzie to poprawne kino społeczne, które opiera się na obserwacji i obronie jasnych tez – w Polsce nie dzieje się najlepiej, ludzie trafiają na ulicę, biurokratyczna machina pozbawiona jest empatii, a Dzień Niepodległości staje się celebracją siły.
Mamusia (Agata Kulesza) zostaje eksmitowana. Komornik zajął jej mieszkanie i kobieta tuła się od miejsca do miejsca, by choć na chwilę znaleźć ciepły kąt. Nie wszędzie jednak jest wyrażana zgoda na przyjęcie psa – Kolesia – typowego znajdę wdzięcznego za przygarnięcie. Mareczek (Grzegorz Palkowski) pomaga jej przenosić rzeczy pomiędzy opuszczonym domkiem na działce, schroniskiem dla bezdomnych i skłotem. Sam przypomina zagubionego chłopczyka, który musi nagle dorosnąć i zatroszczyć się o matkę i siebie, a przy okazji nie stracić dziewczyny i wiary w ludzi. Trudno jednak uwierzyć w społeczne zaangażowanie, kiedy znikąd nie można oczekiwać pomocy.
Pewnego razu w listopadzie przypomina kino społecznie zaangażowane Kena Loacha, chociaż Jakimowski pozbawia swój świat poczucia humoru i radości. Nie szuka rozwiązań, ale błądzi ze swoimi bohaterami po omacku. Jest niczym Koleś, który porzucany powraca i smutnym wzrokiem spogląda na rzeczywistość wokół niego.
Jakimowski doskonale buduje intymną więź między matką i synem. Spogląda na ich nieme porozumienie i wzajemną troskę. W ten portret wplata dokumentalne zdjęcia z listopadowych wydarzeń z 2013 roku, kiedy podczas marszu z okazji 11-tego listopada nacjonaliści podpalili tęcze na Placu Zbawiciela oraz zdemolowali ulice. Patrzymy na niezwykle wiarygodny atak na skłot, w którym znajdują się bohaterowie. Obserwujemy prawdziwy i tętniący przykład czystej nienawiści i agresji. Czerwień rac zalewa ekran, a my podzielamy niedowierzanie Mamusi i Mareczka.
Jakimowski starają się tym filmem opowiedzieć coś o Polsce. Daleko mu do pięknych i słonecznych ulic z uśmiechniętymi twarzami, a bliżej do smutku Placu Zbawiciela Krzysztofa Krauze i Joanny Kos-Krauze. Pewnego razu w listopadzie to kino społecznej obserwacji, z którego wnioski możemy wyciągnąć sami.