– daję 7 łapek!
Wyważona opowieść prezentowana w rozdziałach, których nie przedstawia się nam w chronologicznej kolejności. Zastanawiamy się, domyślamy, zgadujemy – po czym otrzymujemy odpowiedzi, których się nie spodziewaliśmy.
Choć na ekranie nie ma krzyku i gwałtownych ruchów – nietrudno zorientować się, jak silne burze sieją spustoszenie we wnętrzach bohaterów.
Tytułowa Petra (Bárbara Lennie) wyjeżdża na wieś, by obserwować pracę mieszkającego tam słynnego rzeźbiarza. Jaume (Joan Botey) to egocentryczny starzec, który wszystkich wokół trzyma w garści. Nie ma szacunku do nikogo i niczego. Myśli, że wielkie pieniądze dają mu prawo do grania na ludzkich emocjach.
Żona Marisa (Marisa Paredes) okazuje artyście szacunek, choć oczywistym jest, że wiele przez niego wycierpiała. Pracujący w posiadłości Teresa (Carme Pla) i Juanjo (Chema del Barco) zaspokajają wszelkie zachcianki ekscentryka, a ten bawi się nimi bez żadnych skrupułów. Najgorzej jednak Jaume traktuje swojego syna Lucasa (Àlex Brendemühl).
Petra spędza dużo czasu z Lucasem. Spacerują, rozmawiają. Odnajdują wspólny język gdzieś pomiędzy jej pasją do sztuki a jego praktycznym minimalizmem. Zauroczony mężczyzna liczy na bardziej zażyłą relację, jednak Petra nie pozwala się do siebie zbytnio zbliżyć. W kolejnym rozdziale dowiemy się, dlaczego…
Znamienne jest, że każdy rozdział opatrzony jest krótkimopisem, który zdradza, co w danej części filmu zobaczymy. Za sprawą tego zabiegu za każdym razem zbyt wcześnie wiemy, jak dany fragment się zakończy. Choć wydaje się to zniechęcające, w istocie nie odbiera przyjemności seansu i zostawia widzowi przestrzeń na domysły i zaskoczenie.
„Petra” jest niczym grecka tragedia. Fatum wisi nad bohaterami i każdy ich krok coraz bardziej zacieśnia pętle na szyjach. Jednak mimo wszystko w ostatecznym rozliczeniu można wciąż mieć nadzieję na triumf dobra…
Zapraszamy do śledzenia nas na Facebooku i Instagramie!
[R-slider id=”2″]