Brytyjski melodramat o miłości, której na drodze staje nieuleczalna choroba w reżyserii mistrza motion capture Andy Serkisa? To nie mogło się udać, a jednak debiutujący reżyser nie popadł w pułapki nadmiernego patetyzmu, podniosłej atmosfery i ducha poświęcenia. Pełnia życia to piękny obraz z pięknymi ludźmi w pięknym otoczeniu, który wzrusza i porusza, ale nie zmusza do nadmiernej egzaltacji przeżywanych emocji.
Pełnia życia to kolejna historia z cyklu oparte na faktach. Robin (Andrew Garfield) jest młodym, wysportowanym mężczyzną, który zdobywa serce Diany (Claire Foy). Oboje wyjeżdżają do Afryki, gdzie zaczynają wspólne życie. Szczęście nie trwa wiecznie, a Robin zapada na polio. Paraliż odziera go zdolności poruszania kończynami, jak i samodzielnego oddychania. Pozbawiony przyszłości z młodą żoną w ciąży pragnie tylko śmierci. Diana – jak przystało na jej mitologiczne imię – nie zamierza poddać się bez walki. Kiedy się uprze, nie ma sytuacji bez wyjścia, a potrzeba jest matką wynalazku. Robin jako pierwszy z chorujących opuszcza szpital, mieszka w domu i z pomocą rodziny prowadzi w miarę normalne życie.
Serkis pokazuje siłę uczucia, skupia się na małżeńskiej relacji i bliskości przyjaciół, którzy sprawiają, że nieznośne życie może stać się bardziej kolorowe. Robin staje się inspiracją do stworzenia pierwszego wózka inwalidzkiego z całą maszyną niezbędną do podtrzymania oddechu. Daje nadzieję wielu chorym, a sam godnie przeżywa swoje życie. Pełnia życia to złożenie honoru odwadze i poświęceniu, które pokazało, że – wbrew oczekiwaniom innych – niemożliwe nie istnieje.
Banalność scenariusza pozwala nam bezpiecznie płynąć przez przedstawianą historię. Serkis nie przynosi wzlotów czy upadków, przez co momentami staje się bez wyrazu. Pełnia życia to przede wszystkim dobre aktorstwo. Andrew Garfield mając do dyspozycji tylko twarz, potrafi przedstawiać paletę emocji od złości i smutku po nieskrywaną radość. Nie szarżuje przy tym, jest daleki od ekspresyjnego stylu Eddiego Redmayne’a. To film, który jest ciepły i bezpieczny, a sam Serkis nie próbuje wprowadzić żadnej rysy na tym barwnym portrecie. Filmowy obraz bez żadnego pęknięcia. Piękna laurka wystawiona realnym bohaterom. Mam nadzieję, że kolejne projekty reżysera będą o wiele bardziej ambitne. Pełnia życia to kino wzruszenia i zapomnienia.