Siedzicie w barze. Naprzeciwko Was znajduje się troje ludzi: dwóch mężczyzn i kobieta. Ciekawe, kim są i jakie łączą ich relacje. Celine Song w Past Lives postanawia zajrzeć do świata, w którym żyją ci bohaterowie. Krótkie rozważanie w barze jest tylko wstępem do poruszającej opowieści o przyjaźni, miłości i tożsamości. 

Nora (Greta Lee) jest emigrantką. Jako dziecko wyjechała z rodzicami z Korei Południowej do Kanady, gdzie budowała swoje życie. Na studia dostała się na uczelnię w Nowym Jorku. Wrażliwa dusza, pisarka stworzyła swoją tożsamość w oderwaniu od dzieciństwa i przeszłości. Kiedy pewnego dnia w internecie zauważa wiadomość od byłego kolegi ze szkoły, postanawia się do niego odezwać. Jej pierwsza miłość, Hae Sung (Teo Yoo), przywraca wspomnienia z przeszłości, przypomina o straconych szansach i budzi tęsknotę za ojczyzną. Przyjaciele rozmawiają ze sobą w każdej wolnej chwili, podporządkowując swoje życie osobie będącej na drugim końcu świata. Oboje zdają sobie sprawę, że ich relacja nabiera romantycznych wymiarów. Jednak żadne z nich nie jest gotowe na to, by porzucić rzeczywistość, w której się znajdują. Nora postanawia zerwać kontakt i wkrótce poznaje swojego męża, Arthura (John Magaro).

Przeczytaj także: Reality

Song subtelnie buduje opowieść o uczuciowym trójkącie, w którym tęsknota za niewykorzystanymi szansami wybrzmiewa ze zdwojoną siłą. Past Lives skupiają się nie tyle na melodramacie, co doświadczeniu migracji i pustce, która powstaje po oderwaniu się od korzeni. Koreańsko-kanadyjska reżyserka czerpie ze swojego życia pełnymi garściami, przez co jej obraz staje się niezwykle subtelny i poruszający. Sceny wypełnione są uczuciem i nie da się ukryć, że niezwykle rezonują z odbiorcą. Song to kolejna reżyserka, po Lulu Wang (Kłamstewko) czy Charlotte Wells (Aftersun), która przenosi na ekran własne doświadczenia. Pokazuje, że to historia jest najważniejsza w X Muzie. Past Lives zachwycają świetnym scenariuszem, pełnokrwistymi bohaterami, którzy nie wpadają w banał i ciekawą konstrukcją fabuły.

Akcja filmu rozgrywa się w trzech płaszczyznach czasowych, które dzieli 12 lat. Całość rozpoczyna się w Korei, kiedy Nora chodzi jeszcze do szkoły, a potem przenosimy się już do Nowego Jorku. Obserwujemy rozwój bohaterów, ich patrzenia na rzeczywistość oraz coraz większą tęsknotę za tym, co utracone. W tej melancholii tkwi niesamowity urok, który buduje klimat Past Lives. Nora i Hae Sung są niczym postaci wyjęte z melodramatu, ale z pełną świadomością udaje im się uciekać od zgranych klisz. Song wie, kiedy zagrać na strunach sentymentalizmu czy dodać odrobinę humoru. 

Przeczytaj także: She Same to Me

Past Lives to udany debiut, w którym autorka z osobistej historii czyni prawdziwy atut. Co prawda całość nie jest idealna. W scenariuszu znalazło się zbyt wiele dialogów, które wyjaśniają emocjonalne stany bohaterów, ale wciąż udaje się zachować umiar w przebiegu fabuły. Nowy Jork już dawno nie był tak uroczy i poruszający, stając się ostoją na migrantki, a także miejscem, gdzie buduje swoje nowe życie. Ten film to ciepły kocyk, którego tak bardzo potrzebujemy. Przytulanka, która potrafi ukoić i utulić, niosąc ze sobą przesłanie, że nawet jeśli mierzymy się trudnymi emocjami, decyzje, które podejmujemy wiodą nas w dobrym kierunku.

daję 7 łapek!

Related Posts

Warszawski bon vivant z bagażem doświadczeń i kieliszkiem w dłoni raczej nie wzbudza sympatii od...

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Leave a Reply