Igrzyska się skończyły. Bogowie powrócili na Olimp, pozostawiając znudzonych ludzi samym sobie. Obiekty, niegdyś świadczące o świetności i dobrobycie kraju, pokrywają się kurzem, brudem i podupadają. To mały postapokaliptyczny świat, w którym nuda i beznadzieja odbierają radość codzienności. Park staje się przypowieścią o kryzysie człowieka, ale też całej Grecji pogrążonej w stagnacji.
Sofia Exarchou buduje filmową rzeczywistość z cichych ujęć. Dialog ogranicza do minimum, skupiając się na obserwacji młodzieży, która spędzają swój wolny czas na podupadłych stadionach wioski olimpijskiej w Atenach. Imitują wyścigi, eksplorują szatnie, korzystają z pryszniców, które dawniej służyły zawodnikom. Biorą to, co mogą z resztek świetności, by zapełnić czas w rzeczywistości bez przyszłości. Patrzymy na chłopców, którzy próbują udowodnić, kto jest silniejszy. Biją się czy trenują psy do walk. Dziewczyny prężą się i uwodzą. Wzajemne interakcje stają się rodzajem gry, a seksualność przypomina szaleńcze rozbuchanie rodem ze Spring Breakers. Jednak u Exarchou nie ma kolorowej radości, jak u Harmony’ego Korine. W tej szarości i chropowatości nawet nastoletnia miłość nosi oznaki desperacji, smutku i rozpaczy. A mieszkańcy Aten stają się tylko chwilową rozrywką dla przybywających turystów.
Park jest filmem niezwykle naturalistycznym i realistycznym, który odziera ze złudzeń. Exarchou nie unika bolesnych inscenizacji, pokazując, jak niewiele dzieje się w greckim świecie swoich bohaterów. Dimitris (Dimitris Kitsos), o ciele niczym młody bóg, nosi w sobie ogromne pokłady żalu i rozczarowania, które od czasu do czasu przykrywa uśmiechem. Jego romans z Anną (Dimitra Vlagopoulou) jest czysto fizycznym zachwytem, a spotkania z przybyszami z zagranicy chwilową rozrywką.
Powściągliwa opowieść nadaje jej niezwykle surowego tonu i dokumentalnej precyzji. Grecka reżyserka jest bezkompromisowa i brutalna, nie pozostawia nadziei. Bohaterowie nawet nie marzą o lepszym świecie. Tkwią w tym, co zostało im dane. Właśnie w tej bezczynności można dostrzec największy smutek. Park to obraz osób przegranych, które nawet nie chcą się starać o zwycięstwo. Olimpiada zakończona, czas wrócić do szarej rzeczywistości.