-daję 7 łapek!

Osierocony Brooklyn to hołd złożony kinu noir i mrocznym opowieściom zatopionym gdzieś w oparach mgły. Pełen złych charakterów, femme fatale i skonfliktowanego bohatera na drodze do odkrycia prawdy staje się intrygującą wędrówką po rozwijającym się i jednocześnie rozpadającym Nowym Jorku. Edward Norton przenosi na ekran powieść Jonathana Lethema z wielkim szacunkiem do słowa, obrazu i swoich bohaterów. 

Film Nortona przypomina Chinatown  Romana Polańskiego. Zdeterminowany detektyw staje na drodze do nieprzyjemnej prawdy, która na zawsze odmieni ludzkie życia. Gdyby tego było mało, prywatna tragedia splata się z losami miasta, wielkimi pieniędzmi i inwestycjami, których nie sposób zatrzymać, nawet jeśli odbywają się kosztem uciskanych. Alec Baldwin wcale się w przypominającego Trumpa inwestora, Mosesa Randolpha, który bez żadnych kompromisów dąży do rozbudowy miasta. Ofiarami jego spektakularnych wizji stają się wysiedlani ze swoich domów Afroamerykanie i Latynosi – efekt uboczny rozwoju, którym nie należy zaprzątać sobie głowy. To Baldwin w Osieroconym Brooklynie przynosi najbardziej kąśliwe i zapadające w pamięć cytaty, szczególnie uderzający jest jego monolog na temat władzy.

Na drodze Randolpha staje detektyw Lionel Essrog (Edward Norton). Cierpiący na syndrom Tourette’a nie pasuje do otaczającej go rzeczywistości. Samotny odludek w całości poświęca się swojej pracy, kiedy próbuje odkryć, kto stoi za śmiercią Franka (Bruce Willis), jego współpracownika. Po nitce do kłębka zbiera porozrzucane po mieście różne fakty, łączy ze sobą osobiste historie i stąpa po niebezpiecznym gruncie. Tam, gdzie znajdują się wielkie pieniądze i wiele można stracić, pełno jest ludzi gotowych podjęcia ryzyka i przekroczenia granic moralności. 

Przeczytaj także: Na noże

Norton przez 19 lat czekał na kolejny reżyserski krok i choć Osierocony Brooklyn nie jest dziełem idealnym, z powodzeniem zasługuje na uwagę. Gęsty klimat, aura tajemniczości i fenomenalna rola, która w niedoświadczonych rękach mogła stać się karykaturą. Norton sprawia, że Essrog nadaje rytm całej opowieści. Na początku pełen chaosu, szalonych wybuchów z czasem jego tiki stają się mniej intruzywne i w pełni wpisują się w krajobraz opowieści. Jego bohater z pewnością nie przyciąga nonszalancją i dystyngowaniem jak postaci kreowane przez Humprey’a Bogarta czy Jacka Nicholsona, więcej w nim szaleństwa i ryzyka, a przy tym prostolinijności. Bezpośredni przez swoją chorobę nieustannie wpada w tarapaty, ale nic go nie powstrzyma przed odkryciem prawdy.

Osierocony Brooklyn  to poruszająca historia o niesprawiedliwości, kłamstwie i zagubieniu. Norton potrafi zbudować niezapomniany klimat, sprawie porusza się po meandrach mrocznej opowieści. Jego film momentami zdaje się zbyt toporny i monumentalny, ale wciąż pozostaje dobrym rzemiosłem. Kino noir jakiego dawno nie było. 

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply