-daję 7 łapek!

Jeden zwyczajny wieczór. Czterech mężczyzn i poważne rozmowy o powinnościach, bogactwie, rasizmie i walce o siebie. Z pozoru nic wyjątkowego, a jednak poruszająca opowieść o męskości i dojrzewaniu idei, za którą chce się podążać. Regina King staje za kamerą i tworzy poruszający dramat, który – choć rozgrywa się niemalże w jednym miejscu – potrafi wzbudzić całą paletę emocji.

One night in Miami przedstawia spotkanie przyjaciół: Muhammada Ali, Sama Cooke’a, Jima Browna i Malcolma X. Mężczyźni spotykają się w hotelu Hampton House, by świętować zwycięstwo tego pierwszego, który właśnie został mistrzem świata w boksie wagi ciężkiej. King bazując na teście sztuki Kemp Powers, “One Night in Miami”, opowiada o odpowiedzialności czarnoskórych celebrytów wobec społeczeństwa. Stawia pytania o ich obowiązki wobec mniej sytuowanych i wpływowych, a także zastanawia się nad ludzką kruchość wobec wydarzeń na świecie. I choć akcja filmu rozgrywa się w 1964 roku, wiele ze stawianych w nim pytań wciąż pozostaje aktualnych. 

Przeczytaj także: Penguin Bloom

Regina King rozpoczyna swój film od określenia pozycji swoich bohaterów w świecie. Patrzymy na Cassiusa Claya (Eli Goree), który przygotowuje się do najważniejszej walki i przechodzi religijną transformację. Nie jest pewny reakcji swoich znajomych na wieść o przejściu na islam. Clay ma wiele na głowie, ale odpowiedzialnie podchodzi do wziętych na siebie obowiązków. Sam Cooke (Leslie Odom Jr.) zdaje się zmierzać do końca swojej kariery – miłosne piosenki stają się solą w oku Malcolma X, który domaga się od niego większego zaangażowania. Jim Brown (Aldis Hodge) odwiedza swojego dawnego białego przyjaciela, który, choć go chwali i docenia, nie zamierza go zaprosić do wnętrza swojego domu. W końcu widzimy Malcolma X (Kingsley Ben-Adir), który zmaga się z powierzoną mu rolą. 

One night in Miami obserwujemy mężczyzn, którzy odnieśli sukces, ale wciąż stawiają sobie pytania na celem i sensem powierzonej im roli. Spotykają się w hotelowym pokoju, by świętować, ale frywolna celebracja szybko przemienia się w momentami ostrą dyskusję o polityce, ich miejscu w świecie oraz powinności wobec tych, którym nie do końca powodzi się w życiu. Padają ważne pytania, następuje wymiana myśli i przekonań. King portretuje intelektualny i emocjonalny tygiel, wobec którego nie można przejść obojętnie. 

Przeczytaj także: Śniegu już nigdy nie będzie

Dla niektórych ta filmowa opowieść może być przegadana i momentami zbyt teatralna. Debiutującej King udaje się jedna uniknąć monotonii i wrażenia zamknięcia w małej przestrzeni. One night in Miami nabiera rozmachu głównie za sprawą wyjątkowych popisów aktorskich i zniuansowaniach portretów. Legendy i ikony popkultury stają się ludźmi z krwi i kości, a tematy przez nich podejmowane jeszcze długo po seansie będą tkwiły widzom w głowie. Ciekawy obraz, który ze swojej teatralności czyni ogromny atut. 

Related Posts

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Czy myśleliście kiedyś o tym, jakby to było spotkać swoją starszą wersję? Czy miałaby dla Was...

Lubię filmy, które rozbijają magiczną bańkę, w której macierzyństwo to droga usłana płatkami róż....

Leave a Reply