Joon-ho Bong z baśniowym sznytem przedstawia swoich bohaterów. Mija (Seo-hyeon Ahn) i Okja są przyjaciółmi. Razem biegają po lesie, spędzają radosne chwile, ciesząc się dobrami natury. Do czasu aż korporacyjny świat wedrze się w ich beztroskie życie i postanowi rozdzielić dziewczynkę i zwierzaka, z którym się wychowywała. Okja to kino, które bez nachalności i tanich chwytów każe się zaopatrzyć w paczkę chusteczek. Nie zabraknie śmiechu i wzruszeń w niezwykle barwnej oprawie.
Okja – świnka z klasą!
Połączenie psa z hipopotama chwyta za serce. Długie uszka jak u Kłopouchego, szczere oczy i nieco pokraczny chód pomieszany ze szczenięcą werwą wywołują uśmiech na twarzy. Okja to inteligentne stworzenie, które zostało stworzone przez korporację Lucy Mirando (Tilda Swinton). Po latach hodowania czas zebrać plon – Mija jednak nie zamierza oddać swojego przyjaciela bez walki. Rozbija świnkę skarbonkę i wyrusza na poszukiwania najlepszej świni na świecie. Musi uratować ją przed niebezpiecznym laboratorium i rzeźnią. Z pomocą przychodzą członkowie ALF (Animal Liberation Front), którzy wykorzystają najbardziej nieortodoksyjne metody, by ocalić zwierzę przed śmiercią.
Koreański reżyser potrafi wykorzystać potencjał, który tkwi – w rysowanych grubą kreską – bohaterach. Lucy przypomina postać z kreskówki. Perfekcyjna w dopasowanych strojach próbuje ukryć swoje kompleksy i chore dążenie po trupach do celu. Swinton genialnie balansuje na krawędzi groteski, wygłaszając górnolotne mowy i korpoprzykazania. Wtóruje jej Jake Gyllenhaal jako obłudny showman kochający zwierzęta tylko na pokaz oraz Paul Dano w roli zapamiętałego obrońcy praw braci mniejszych.
Bong dociska szalone pomysły na skraj przerysowania: świńskie bobki jako broń, rzeźnia przypominająca obóz koncentracyjny czy karykaturalny showman, który funkcjonuje głównie dzięki uwielbieniu tłumu. Nie przekracza jednak granicy dobrego smaku. To kino familijne, w którym obrywa się niemal wszystkim. Począwszy od fanatycznych obrońców przyrody przez telewizyjnych celebrytów aż po cały przemysł żywieniowy, który niskim kosztem chce wytwarzać coraz więcej produktów.
Okja łączy dwa światy: azjatycki i zachodni, czego nie dokonano choćby w Wielkim Murze. Bong jasno pokazuje, że życie zgodnie z tradycją i naturą zasługuje na pochwałę, a zachodnia pogoń za zyskiem, sławą i pieniędzmi potrafi doprowadzić do zniszczenia. Łączy duchowość w kontemplacji przedstawionego świata – koreański las – z chaosem amerykańskiego miasta. Choć linia podziału przebiega dość jasno i wyraźnie, daleko jej do nachalnej łopatologii i moralizatorskiego tonu. Bong stara się raczej uświadamiać i edukować, angażując w to humor i groteskę.