Ojciec to film spełniony, który potrafi wywoływać prawdziwe emocjonalne dreszcze. Florian Zeller udowadnia, że w kinie tak naprawdę liczy się dobra historia, a fajerwerki pojawią się same. Anthony Hopkins daje tutaj aktorski popis, który zasłużenie został nagrodzony Oscarem. Kameralny film, które daje przestrzeń na refleksję, uśmiech i łzę, jest czymś, co powoli i skutecznie pozostawia widza bez słowa, rozedrganego niczym po najlepszym emocjonalnym przeżyciu.

Przeczytaj także: Nomadland

Starość i choroby nie są zbyt modnym tematem. Rzadko goszczą na ekranie, ustępując miejsca pięknym historiom o pięknych i młodych ludziach, którzy nieustraszenie stawiają czoła przeciwnościom losu. Z pewnością na palcach można policzyć filmy (m.in. Miłość Michaela Haneke czy Jeszcze nie czas Viggo Mortensena), które wchodzą w te rejony, skupiając się na opowieściach niewygodnych, które dotykają naszych największych lęków. Florian Zeller tworzy kameralny obraz człowieka chorego na demencję, którego osobowość rozpada się na kawałki. Ból bohatera i jego rodziny wypełnia ekran, a my nie możemy się oderwać od tego sprawnie napisanego i fenomenalnie zagranego dramatu.

Florian Zeller debiutuje jego reżyser. Spełniający się dramaturg przenosi na duży ekran opowieść o Anthonym (sir Anthony Hopkins), która coraz bardziej zatapia się w odmętach swojej choroby. W tej niełatwej drodze towarzyszmy mu jego córka Anne (Olivia Coleman). Reżyser decyduje się opowiedzieć tę historię z perspektywy głównego bohatera, tworząc namiastkę świata osoby chorującej na demencję. Poszarpana akcja, urwane słowa i nieustanna dezorientacja towarzyszą nam podczas seansu, dając (zapewne) tylko mgliste wrażenie rzeczywistości, w której znalazł się Anthony. 

Center: Olivia Colman as Anne in THE FATHER. Photo by Sean Gleason. Courtesy of Sony Pictures Classics.

Przeczytaj także: Minari

Ojciec jest filmem kompletnym, który nie goni za sensacją, ale skupia się na człowieku i jego emocjach. Zeller podchodzi do swoich bohaterów z dużą empatią i zrozumieniem. Przyglądamy się głębokiej relacji Anthony’ego z Anne. Patrzymy na jej starania i bezradność wobec postępującej choroby. Hopkins fenomenalnie oddaje chwilową bystrość umysłu, jak i kompletne zagubienie Anthony’ego. Finalne sceny prawdziwie poruszają. Takich wzruszeń i przeżyć oczekuję od kina. 

daję 8 łapek!

Related Posts

Mam taką przypadłość, że jak już coś zacznę oglądać, to muszę skończyć. Staram się dawać szansę...

Lubię bajkowe opowieści, w których dziewczynki są w centrum i samodzielnie pokonują przeszkody....

Amerykański sen nie jest dla każdego. Mit od zera do milionera już dawno upadł. Ciężka praca nie...

Leave a Reply